Marcin Balcer – adwokat i menedżer piłkarski - NOWY WYWIAD

Marcin Balcer – adwokat i menedżer piłkarski - NOWY WYWIAD

Panie Marcinie, ostatnio był Pan trudno osiągalny i sporo podróżował. Czy podzieli się Pan z nami nowościami?


Zgadza się, ostatni okres był pracowity dla mnie, tak jak dla naszych skautów. Tak jest zawsze przed i w trakcie okienka transferowego. Aczkolwiek w tej branży nie ma okresu, w którym całkowicie można się odprężyć i wziąć nogi do góry.


Czy Pana praca dotyczyła także zawodników polskiego pochodzenia?


Owszem, ponieważ jest to priorytetem pracy naszego zespołu. Największy fokus stawiamy na młodych utalentowanych zawodników, z którymi staramy się pracować systematycznie i bardzo indywidualnie.


Wiemy, że w Pana notesie znajdują się nazwiska zdolnej młodzieży z Polski oraz zawodników o polskich korzeniach grających na zachodzie. Ilu z nich trafia do renomowanych klubów?

Realne szanse mają nieliczni, dlatego bardzo starannie dobieramy chłopców, którzy posiadają duży potencjał i określone parametry oraz jednocześnie spełniają kryteria, które są wymagane przez nas i kluby zagraniczne. Ta poprzeczka jest stawiana bardzo wysoko - dużo wyżej niż w polskich klubach. Moim zdaniem należy w tej kwestii od samego początku być szczerym w stosunku do zawodników i ich rodziców. Jeśli wtedy w całej grupie dojdziemy do wniosku, że chłopak posiada potencjał aby powalczyć o wysoki europejski poziom a sam zawodnik wymaga od siebie coraz więcej i jest gotowy jeszcze ciężej nad sobą pracować, istnieje duże prawdopodobieństwo osiągnięcia sukcesu. Wtedy chłopcy są w stanie sprostać stopniowi trudności i mogą się liczyć w rywalizacji z rówieśnikami na najwyższym poziomie. Musimy się kierować określonymi zasadami i bardzo wymagająco podchodzić do tematu, aby uniknąć robienia niepotrzebnych nadziei. W ten sposób można zaoszczędzić chłopcom wielu nieprzyjemności, co w efekcie końcowym rzutowałoby negatywnie na wyniki naszej pracy i nasz wizerunek.


Proszę powiedzieć więcej na temat selekcji piłkarzy przez Pana zespół, jeśli chodzi o młodych zawodników z Polski, którzy chcieliby kontynuować przygodę z piłką w Niemczech lub innych krajach zagranicznych. Jakie kryteria wymagane są przez Pana i przez kluby lub akademie np. w Niemczech?


Oczywiście umiejętności piłkarskie oraz potencjał dalszego sportowego rozwoju są podstawą. Aczkolwiek to nie wszystko – należy także zwracać uwagę na wiele innych spraw. Wykształcenie, respekt, szacunek i prawidłowa dawka skromności, realna ocena swoich umiejętności, chęć i nieustanna motywacja do ciężkiej pracy nad swoimi słabszymi stronami. Bardzo dużą rolę odgrywają też wyniki szkolne, ponieważ trzeba chłopakowi uświadomić, że po pierwsze nie ma żadnej gwarancji, że zostanie on profesjonalnym zawodnikiem a po drugie piłkarzem na wysokim poziomie będzie w dobrym układzie maksymalnie do wieku 35 lat. Więc jest to nieunikalne, aby mieć skończoną szkołę i zabezpieczyć się na „życie po karierze“. Jak widać dla naszego zespołu liczy się całokształt zawodnika i w dużym stopniu jego charakter, a nie tylko to, że potrafi dobrze kopać w piłkę.


Więc w ramach selekcji dużą rolę odgrywa charakter zawodnika.


Jedną z kluczowych... Osobiście jestem nawet przekonany, że „charakter pokonuje talent“. Wierzę, że zawodnik o mniejszym talencie, który za to ma silny charakter i jest mocny mentalnie, posiada większą szansę przebicia się do wysokiego poziomu piłkarskiego niż zawodnik mocno utalentowany, który ma deficyty mentalno-charakterne. Podobnie widzą to kluby w Niemczech, dlatego tak ważny jest prawidłowy wybór naszych zawodników.


Jaką rolę odgrywają w tym procesie rodzice zawodników?


Rodzice chłopców są bardzo ważnym elementem w ramach naszego całego działania, ponieważ ich wsparcie na etapie planowania kariery piłkarskiej synów jest niezbędne dla osiągnięcia sukcesu. Byłoby to niemądre i nieodpowiedzialne, jeśli byśmy nie skorzystali z wiedzy rodziców o chłopaku, którego oni przecież znają najlepiej. Dlatego zdanie rodziców we właściwej ocenie charakteru, słabości czy też upodobań ich syna ma dla nas kluczową wagę.

Czy często spotyka się Pan z nadopiekuńczymi rodzicami ?


Oczywiście zdarzają się rodzice nadopiekuńczy, co z ich punktu widzenia jest zrozumiałe, lecz w pewnym momencie - choć to trudne - muszą się pogodzić z faktem, że z ich synka powoli robi się młodzieniec a już niedługo będzie on mężczyzną. Cieszy natomiast, że coraz częściej trafiamy na rodziców, którzy właściwie oceniają swoich synów i są w pozytywnym znaczeniu obiektywnie krytyczni. Dlatego prowadzimy zawsze szczere i otwarte rozmowy z rodzicami, liczymy się z ich opinią i staramy się na bazie doświadczeń przedstawić, jakie są realia oraz jakich trudności należy się spodziewać. Te rozmowy są dla nas ważne, ponieważ jesteśmy świadomi naszej dużej odpowiedzialności za dalsze losy zawodników.


Jakie dodatkowe kroki podejmuje Pana zespół, aby prawidłowo ocenić zawodnika i jego umiejętności oraz deficyty sportowe lub poza boiskowe?


Chętnie sięgamy także do opinii trenerów obecnych i tych, którzy danego chłopca prowadzili wcześniej. Staramy się w miarę możliwości poza umiejętnościami sportowymi dowiedzieć dużo o życiu poza boiskowym. Należy jednak pamiętać, że to są jeszcze młodzi ludzie, którzy mają wiele słabości – mają też do tego prawo, wręcz muszą robić błędy, żeby wyciągać z nich prawidłowe wnioski. Tylko tak się uczą samodzielności i brania na siebie odpowiedzialności – a to niezmiernie „szlifuje“ charakter i siłę mentalną.


Czym głównie charakteryzuje się Pana filozofia prowadzenia młodych zawodników?


Dla ostatecznego sukcesu mojej pracy najważniejsze jest indywidualne podejście do każdego z naszych zawodników. Każdy z nich jest na innym etapie kariery, reprezentuje inny poziom, ma inne słabości i wymaga innej formy wspracia. Jeśli naprawdę chcemy więc powiększyć szansę na dobre efekty współpracy, nie ma innej opcji niż traktować każdego chłopaka bardzo indywidualnie. Z tym się łączą regularne, osobiste rozmowy z chłopakami, wspólne analizy meczów, spotkania z rodzicami, monitoring postępów. Bardzo ważne jest także wsparcie w ciężkich momentach, jak np. w przypadku kontuzji. Jak widać traktujemy naszą pracę profesjonalnie i dlatego każdy “mój” zawodnik może być pewny, że będzie traktowany indywidualnie i zawsze zostanie mu poświęcona odpowiednia ilość czasu. 


Czy w wyniku Waszej działalności pojawiły się nowe, ciekawe twarze?


Nie są to dla nas "nowe" twarze, ponieważ to by nie świadczyło o starannej i profesjonalnej pracy mojego zespołu. Mówimy więc raczej o chłopakach, których znamy od dłuższego czasu. Decyzja o współpracy jest wynikiem długiego procesu skautingowego, monitoringu rozwoju umiejętności zawodnika oraz jak już wspominałem wcześniej analizy jego charakteru i otoczenia. Obecnie jesteśmy zainteresowani pozyskaniem 4 utalentowanych chłopców, którzy w ostatnim czasie zrobili bardzo duże postępy i o których jesteśmy przekonani, że mają realną szansę na zrobienie kariery na wysokim poziomie. 


Czy tylko tych 4 zawodników jest w centrum Pana zainteresowania? Wiem, że z Pana kancelarią adwokacką kontaktu szuka wielu rodziców i Pana skauci otrzymują propozycje współpracy - jakie są kryteria dotarcia do Pana?


Poza tymi kryteriami, o których mówiłem wcześniej, trzymamy się jednej reguły: „Jakość a nie ilość!” i jesteśmy przekonani, że to podejście daje większe prawdopodobieństwo końcowego sukcesu. Nie jesteśmy zainteresowani współpracą z zawodnikami, których nie znamy osobiście. Sam CV nie daje pełnego obrazu o zawodniku i jest jedynie częścią składową procesu rekrutacji. Nasi skauci posługują się w.w. kryteriami i zawsze preferujemy osobistą ocenę podczas wielokrotnej bezpośredniej obserwacji nie polegając jedynie na rekomendacji osób trzecich.

„Jakość a nie ilość!” – co to dokładnie oznacza?
 
Z grupy obserwowanych chłopców wybieramy rocznie maksymalnie 3-4 zawodników w wyniku starannej selekcji. Tylko takiej ilości możemy zapewnić odpowiednią opiekę, monitorować ich postępy, regularnie odwiedzać ich mecze razem ze skautami zainteresowanych klubów i być z chłopakami i rodzicami przez cały czas na bieżąco. Tym się różnimy od wielu kolegów z branży, którzy stosują w swojej pracy inną strategię działania. Oczywiście nie moim zadaniem oceniać, która strategia jest lepsza – jednak my jesteśmy w 100% przekonani do naszej formy działania i nie robimy tutaj żadnych kompromisów. Nigdy nie przekroczymy założonej ilości zawodników, z którymi współpracujemy, ponieważ to by się wziązało z gorszą jakością pracy całego naszego zespołu.
 
Czy to tajemnica z jakich klubów pochodzą i kim są chłopcy, o których Pan wspominał ?
 

Ze względu na dobro tych chłopców jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o ich nazwiskach. Co innego, jak dojdziemy do porozumienia i rozpoczniemy współpracę. Aczkolwiek nawet wtedy w porozumieniu z rodzicami zawodników w wielu przypadkach nie ujawniamy nazwisk chłopców i pozwalamy im spokojnie pracować nad rozwojem w swoim klubie. W ramach współpracy z zawodnikami i rodzicami zwracamy dużą uwagę na dyskrecję, zaufanie i lojalność - dlatego proszę o wyrozumiałość, jeśli nie będę się „chwalić” każdym nazwiskiem zawodnika, z którym współpracujemy.


Czy powodem takiego podejścia są też kluby, które bardzo negatywnie oceniają działania agentów ?


Niestety w odróżnieniu np. do Niemiec, niektóre kluby w Polsce dość radykalnie reagują na kontakty z agentami i “sprzedają” ich pracę w negatywnym świetle, co z punktu widzenia tych klubów jest dla mnie też do pewnego stopnia zrozumiałe. Aczkolwiek jestem przekonany, że już niedługo poziom rozmów i negocjacji z klubami w Polsce będzie na podobnym poziomie jak w przypadku klubów zagranicznych. Zresztą najlepszym przykładem, że można razem z klubem profesjonalnie pracować nad rozwojem zawodnika i wspólnie podejmować decyzje dla dobra utalentowanego chłopaka, są kluby jak Zagłębie Lubin czy Pogoń Szczecin.
Dlaczego kluby reagują “wrażliwie” na działania managerów i czy te reakcje są uzasadnione?
Porusza Pan bardzo istotny punkt i mam tutaj klarowne stanowisko. Moim zdaniem kluby powinny to zaakceptować, jeśli zawodnik z rodzicami podejmą w pewnym momencie decyzję o współpracy z managerem. Wtedy się rozmawia na jednym poziomie, ponieważ często rodzice sami nie są w stanie sprostać w rozmowach z klubem. Tutaj wiedza, doświadczenie oraz fakt, że manager działa w 100% dla dobra chłopaka bardzo pomaga rodzicom w podejmowaniu prawidłowych decyzji.


Kluby często obwiniają managera, że miesza zawodnikowi w głowie i na siłę stara się zrealizować transfer zagraniczny…


Tak kluby czasami twierdzą i nie wykluczam, że takie przypadki się zdarzają. Natomiast, jeśli chodzi o pracę mojego zespołu to absolutnie temu zaprzeczam. Wręcz przeciwnie - chciałbym podkreślić, że regularnie uświadamiam chłopaków, jak wiele zawdzięczają swoim klubom, które inwestują czas i środki finansowe na ich szkolenie. Na podstawie doświadczenia z wielu lat mogę nawet powiedzieć, że częściej rekomendujemy zawodnikom w wieku 16-17 lat pozostać w polskim klubie niż decydować się na transfer zagraniczny. Kluby więc nie mają żadnego powodu, aby kogokolwiek „obwiniać”, tym bardziej, że w ramach całego procesu zawsze zwracamy uwagę na to, aby nasze działania były zgodne z polityką klubów.


Czasami jednak dochodzi do transferu nawet w wieku 16 lat...


Zdarza się, że zawodnik - mimo młodego wieku - ze względu na swój duży talent wzbudzi zainteresowanie zagranicznych klubów i nagle pojawia się nowa opcja na kontynuowanie kariery i dalszego piłkarskiego rozwoju. Nie jest to łatwa sytuacja, dlatego staramy się wziąć pod uwagę absolutnie wszystkie „za i przeciw”, aby na „trzeźwo” podjąć właściwą decyzję. Taki transfer wiąże ze sobą duże konsekwencje nie tylko dla chłopaka, ale także dla całej rodziny. Pod warunkiem, że jesteśmy wszyscy w 100% przekonani, że chłopak spełnia warunki i posiada wszelkie potrzebne predyspozycje na kontynuowanie kariery w zagranicznej akademii, staramy się o realizację. Ostateczna decyzja zawsze należy do rodziców i ich syna.


Czy w takim przypadku klub macierzysty próbuje “blokować” transfer zagraniczny ?


Niestety zdarza się tak – mało tego: czasami bywa nawet tak, że klub poprzez pewne ruchy, działania i decyzje próbuje wywierać presję na zawodniku, rodzicach i agentach, żeby nie dopuścić do transferu. Kluby mówią o zaufaniu i apelują do lojalności zawodnika i jego rodziców. Nie możemy jednak w tej kwestii zapominać, że także zawodnicy bardzo dużo dają od siebie i zostawiają serce na boisku w każdym treningu i meczu – także dla dobra klubu i jego wizerunku. Poza tym rodzice muszą wspierać cały temat i pomagać klubowi w kwestiach poza boiskowych, żeby ich syn czuł się dobrze i rozwijał się zgodnie z planem.


Jakich argumentów kluby jeszcze używają w stosunku do rodziców, których syn posiada ofertę z klubu zagranicznego?


To zależy od klubu, jak on się generalnie pozycjonuje do tego tematu. Jeśli klub jest neutralny, to spokojnie i merytorycznie dyskutuje z rodzicami chłopaka o plusach i minusach takiego kroku. Są jednak kluby, z którymi rozmowy na ten temat mają jednostronny przebieg, a w dyskusji brakuje obiektywnej oceny. Nie chciałbym jednak tutaj przedstawiać stosowanych metod, których celem jest zatrzymanie zawodnika w klubie. Mogę jedynie powiedzieć, że jest to często działanie bardzo nieprofesjonalne, które niestety z reguły przekłada się negatywnie na chłopaka. Natomiast dobro zawodnika powinno być zawsze podstawowym priorytetem. Niestety o tym klub w takich momentach zapomina, ale piłka to biznes i nie ma tutaj miejsca na sentymenty.


Jaką rolę odgrywa w takich momentach agent zawodnika ?


Rolą managera jest realna ocena i weryfikacja deklaracji klubu pozyskującego i zadbanie o to, aby ostatecznie po rozmowach z klubem macierzystym w interesie zawodnika wybrać najlepszą dla niego opcję. Kiedyś usłyszałem od rodziców jednego z moich zawodników, że klub twierdził, iż wyjazd zagranicę to pierwszy krok do stracenia szansy bycia zawodowym piłkarzem. Przepraszam, ale większej bzdury jeszcze nie słyszałem. Tutaj widzę także jedno ze swoich głównych zadań. Mianowicie żeby “wyprostować” i zweryfikować często negatywny obraz potencjalnego zagranicznego transferu, który przedstawia rodzicom i zawodnikowi klub. Należy wyczerpująco omówić wszystkie kwestie, przedstawić trudności, z jakimi trzeba się liczyć, ale także obiektywnie naświetlić pozytywne aspekty. Ważne jest, żeby rodzicom i zawodnikowi przedstawić realny, neutralny obraz. Wtedy po starannej analizie sytuacji można podjąć świadomie decyzję o wyjeździe lub pozostaniu w kraju.


Czy kluby widzą w działaniach agentów “zagrożenie” własnych interesów?
 
Z mojego punktu widzenia tak jest. Aczkolwiek dla mnie słowo “zagrożenie” nie jest trafne. Ja reprezentuję interesy zawodnika i z tym klub się musi pogodzić. Jeśli jest obustronny szacunek, to też rozmowy są konstruktywne. Niestety nie zawsze tak jest i wtedy negocjacje mogą być też mniej przyjemne, ponieważ klub walczy o swoje a ja z natury rzeczy o dobro zawodnika. Pomimo czasami napiętej atmosfery staram się zawsze dbać o wzajemny respekt i właściwą ocenę argumentów drugiej strony. Dlatego też nie widzę swojej pracy jako „zagrożenie“ dla interesów klubowych.


Więc kluby powinny podchodzić bardziej wyrozumiale do pracy agentów  ? 


Główną osobą jest zawodnik – nie agent. Od dyrektora jednej z polskich akademii usłyszałem bardzo mądre słowa, który powiedział: “Nigdy nie chcę, żeby jakiś zawodnik powiedział o mnie, że mu zepsułem karierę, bo go nie puściłem na testy lub przyblokowałem transfer.” Tak się powinno podchodzić do tematu transferów zagranicznych, bo przecież pod kreską chodzi o dobro chłopaka a klub macierzysty   - pomijając korzyści materialne - powinien być dumny, że “ich” zawodnikiem interesuje się zagraniczna akademia. Jest to bowiem potwierdzenie dobrego dotychczasowego szkolenia.


Jak Pan ocenia poziom szkolenia w Polsce i czym się głównie różnią akademie zagraniczne od polskich ?


Bez najmniejszych wątpliwości na dzień dzisiejszy akademie zagraniczne                  – niezależnie czy mówimy tutaj o Niemczech, Anglii, Hiszpanii czy np. Włoszech – oferują młodym zawodnikom dużo lepsze warunki szkoleniowe i rozwojowe niż akademie w Polsce. Trening indywidualny, trening formacjami, jakość boisk treningowych, cała infrastruktura akademii, ilość trenerów, pedagogów, intensywność pracy nad polepszeniem zawodnika, poziom obsługi medycznej – to wszystko jest zagranicą na kompletnie innym poziomie. Mógłbym tą listę powiększyć, bo różnice są naprawdę duże. Ale należy tutaj także podkreślić, że kluby w Polsce intensywnie pracują nad podwyższeniem poziomu szkolenia i nadrobieniem deficytów w porównaniu do akademii zagranicznych. Kluby dostrzegły, jak ważna jest praca z młodzieżą. Akademie posiadają w wielu rocznikach bardzo ciekawych chłopców i sporo w nich inwestują. Niewątpliwie Lech Poznań i Zagłębie Lubin wykonują tutaj dobrą robotę i na dzień dzisiejszy oferują młodym chłopakom w kraju najlepsze warunki. Także w Legii Warszawa i Pogoni Szczecin idzie to w dobrym kierunku. Aczkolwiek potrwa to jeszcze pare dobrych lat, aby też te czołowe polskie kluby osiągnęły standardy, które istnieją np. w akademiach Hamburger SV, Herthy BSC, VfL Wolfsburg, Borussii Dortmund, Schalke 04 czy RB Lipsk.


Więc Pana zdaniem każdy zawodnik, który ma ofertę zagranicznej akademii, powinien z niej skorzystać ?


Absolutnie nie. Jak już tłumaczyłem wcześniej, decyzja o takim transferze jest bardzo odpowiedzialna i nie każdy zawodnik posiada predyspozycje na kontynuowanie kariery w zagranicznej akademii. Jeśli się jednak tą decyzję podejmie, można być pewnym, że chłopak będzie szkolony na najwyższym poziomie, że będzie on na pewno po jakimś czasie lepszym, bardziej kompletnym zawodnikiem, niż gdyby został w Polsce. Taki piłkarz wyszkolony zagranicą wracając do kraju – niezależnie czy ma 20 czy 30 lat – niewątpliwie posiada umiejętności, aby odgrywać kluczową rolę w Ekstraklasie. Poza tym nie zapominajmy o kwestiach poza sportowych. Chłopak nauczy się nowego języka, pozna nową kulturę i z dużą pewnością stanie się bardziej samodzielny. To niezmiernie ważne wartości, których mu nikt do końca życia już nie odbierze.


W jakim elemencie szkoleniowym widzi Pan na dzień dzisiejszy największy deficyt polskich akademii w porównaniu do zagranicznych?

Niewątpliwie w indywidualnej pracy z zawodnikami – w polepszeniu słabszych elementów ich gry, ale też jednocześnie w optymalizacji mocnych stron. Musimy w Polsce także dużo intensywniej pracować nad techniką. Jeżeli w tej kwestii “przegapi” się prawidłowy moment, nie ma szans, żeby ten deficyt nadrobić. Tutaj polska piłka bardzo kuleje w porównaniu do lig zagranicznych. 


Może Pan nam przedstawić, jak wygląda Pana współpraca z akademiami w Niemczech?


Moje dzisiejsze relacje z decydentami niemieckich akademii są efektem wieloletniej pracy. Współpraca jest bardzo profesjonalna i bazuje na wzajemnym zaufaniu, którego nie da się zbudować w ciągu “paru dni”. Dyrektorzy akademii - znając sposoby działania naszego zespołu - podchodzą do moich rekomendacji z należytą uwagą i zainteresowaniem. Natomiast my dbamy o to, żeby rekomendowany zawodnik spełniał wymogi i oczekiwania klubu, przez co umacnia się nasza pozycja. Nie chciałbym ujawniać tutaj więcej szczegółów, ponieważ są to sprawy poufne a dyskrecja to jeden z najważniejszych elementów mojej pracy.


Ostatnio przebywał Pan ponownie w Korei i w Chinach - wiem, że nie były to wyjazdy wypoczynkowe tylko związane z piłką…


Jak wspominałem wcześniej fokusem naszego działania są polscy piłkarze. Zdarza się jednak, że klub prosi mnie o ocenę perspektywicznego piłkarza, a Ci nie zawsze są Polakami. Jeśli chodzi o Chiny i Koreę to widać po 1. Bundeslidze, że zawodnicy z Azji robią się coraz bardziej interesujący dla kluczowych lig europejskich. Dlatego ważne jest, aby na przyszłość mieć dobrą sieć kontaktów także poza granicami Europy. Oczywiście dla młodych chłopaków koncentrujemy się nadal na europejskich klubach – mamy tutaj świetne możliwości i duży wybór pomiędzy bardzo profesjonalnymi akademiami.


Proszę nam powiedzieć trochę więcej o zagranicznym szkoleniu – jakie standardy panują w akademiach, które z nich się wyróżniają i jak się zmienia system szkolenia ?


O pewnych kwestiach już wspominałem. Szkolenie to nieustanny proces, szukanie optymalizacji metodologii i systemu szkoleniowego, rozwój w każdej dziedzinie – nie tylko sportowej. Najlepsze europejskie akademie dzisiaj oferują swoim zawodnikom dosłownie wszystko, aby mogli oni się w 100% skoncentrować na tym co najważniejsze – naukę i trening. Nie ma dyskusji, czy jest do dyspozycji trener indywidualny, czy jest na miejscu dietetyk, pedagog, psycholog, z którym zawodnicy mogą się regularnie konsultować, czy w razie potrzeby istnieje możliwość otrzymania korepetycji, czy bezpośrednio po treningu można się położyć na stół u fizjoterapeuty i jeśli jest to wskazane zrobić USG. To wszystko należy do standardów, o których się nawet nie mówi. Tak jest we wszystkich niemieckich akademiach, o których już mówiliśmy. Oczywiście, żeby osiągnąć taki poziom i standardy, trzeba mieć opracowaną profesjonalną strategię i inwestować duże pieniądze w młodzież – rok w rok. W Niemczech kluby to robią i dlatego ten kraj jest bardzo interesujący dla utalentowanych chłopaków z Polski.


Jak wygląda to w innych krajach ?


We Włoszech poziom szkolenia jest także coraz lepszy – tutaj można np. obok znanego Juventusu wymienić świetną akademię Atalanty Bergamo. Chyba każdy słyszał też o słynnej holenderskiej akademii Ajaxu Amsterdam, która nadal szkoli na bardzo wysokim poziomie. W Hiszpanii oprócz oczywiście znanych szkółek Barcelony i Realu Madryt warto wspomnieć o akademiach w Villarealu, czy też w Osasunie, która od wielu lat słynie z dobrego szkolenia. Kluby angielskie też się coraz bardziej przekonują, że warto więcej czasu poświęcać pracy z piłką i nie koncentrować się głównie na fizyczności. W Austrii niedawno wybrałem się do akademii RB Salzburg – jest to także szkółka piłkarska na najwyższym poziomie a spotkanie z dyrektorem tej akademii sprawia mi zawsze wielką przyjemność. Pod kreską można powiedzieć, że jakość szkolenia w każdym kraju się nieustannie polepsza, ponieważ proces metodologii w akademiach porusza się non stop do przodu – i o to chodzi.

 

Więc w dzisiejszych czasach dla młodych zawodników jest łatwiej zostać profesjonalistą ?

Tego nie powiedziałem i jedna “święta” reguła się nigdy nie zmieni: zawodnik musi chcieć i demonstrować to codziennie na boisku. “Niestety” ale bez ciężkiej pracy i silnej woli się nie obejdzie. Profesjonalne akademie to tylko szkoły, które oferują chłopakom bardzo dobre warunki do nauki pod okiem bardzo dobrze wykształconych nauczycieli – ale uczyć muszą się sami. Jeśli chłopak już trafi do takiej akademii, walka dopiero się zaczyna. Tam zawodnik nagle już nie jest najlepszym, tylko ma obok siebie 20 tak samo utalentowanych kolegów, z którymi rywalizuje na codzień. Ale co z tego wynika? Poziom na każdym treningu jest niezmiernie wysoki i nie wolno odpuszczać ani na chwilę. I tutaj wracamy do tego punktu, o którym mówiłem na początku: „Charakter pokonuje talent“. Zawodnik musi być silny mentalnie, odważny, podejmować odpowiedzialnie decyzje na boisku, każde ćwiczenie na treningu wykonywać z pełną koncentracją, na każdy mecz wychodzić z pełną motywacją – tylko wtedy będzie miał szansę przebicia się na najwyższym poziomie.


Wysokie wymagania...


I jasna sprawa, że nie każdy zawodnik sprosta temu zadaniu. Dlatego uświadamiam swoim chłopakom, że tak naprawdę niczego jeszcze nie osiągnęli. Podkreślam, żeby nie byli za szybko zadowoleni z samych siebie i stawiali sobie wysoko poprzeczkę, żeby trenowali więcej od innych, żeby byli odważni, ryzykowali i nie obawiali się robić błędów. Staram się im także wytłumaczyć, że w tym momencie nie wynik jest najważniejszy, tylko ich indywidualny rozwój. Motywuję ich, żeby odważnie brali na siebie odpowiedzialność i starali się być liderem – najpierw na treningu a później w meczu. Muszą się jak najszybciej przyzwyczaić do sytuacji i zadań, które na nich czekają w profesjonalnej piłce – wtedy szansa na sukces rośnie.

 

Wspomniał Pan, że koncentruje się Pan głównie na zdolnej polskiej młodzieży, ale ostatnio ponownie była o Panu mowa w niemieckiej prasie w związku z przedłużeniem kontraktu Waldemara Soboty z FC St. Pauli...
 
Waldek już zawsze chciał grać w Niemczech i czuje się w St.Pauli naprawdę dobrze. “Pauli” ma wspaniałych kibiców, na stadionie atmosfera jest niepowtarzalna a Waldek jest szanowany przez trenera, klub i kibiców. Zagrał bardzo stabilną rundę jesienną, w efekcie czego klub wystąpił z propozycją przedłużenia kontraktu.


To znaczy, że Waldemar będzie kontynuował swoją karierę w Hamburgu ?


Zobaczymy. Waldek ma 30 lat i następny kontrakt jest dla niego bardzo ważny. Poza tym będzie na końcu tego sezonu wolnym zawodnikiem, co otwiera także inne opcje, więc oczywiście badamy rynek i rozważamy różne alternatywy. Aczkolwiek nie ukrywam, że preferowanym kierunkiem zostaje liga niemiecka. Waldek się tutaj dobrze czuje a selekcjoner kadry narodowej, Pan Adam Nawałka podkreślił w jednej z naszych rozmów, że poziom 1. i 2. Bundesligi ocenia bardzo wysoko…
 
No właśnie – a jak wygląda sytuacja Soboty pod kątem kadry narodowej ? Peszko gra słabo, forma Grosickiego szwankuje, Makuszewski przez zerwanie więzadeł krzyżowych raczej nie pojedzie na Mistrzostwa Świata – może Sobota ma szansę ?


Po pierwsze życzę, aby Maciej Makuszewski jak najszybciej wrócił do zdrowia. Miał bardzo fajne występy w Lechu i w kadrze do momentu kontuzji. Jeśli chodzi o Grosickiego i Peszkę to mam swoje zdanie, ale nie chcę się o nich wypowiadać – to nie moje zadanie. A co do Waldka to jestem przekonany, że selekcjoner wie, co Waldek potrafi a doświadczenie i intensywny styl gry, którego się nauczył w Niemczech bardzo polepszyły jego ogólny poziom piłkarski. Z mojego punktu widzenia “Waldi” (tak jest wołany w Hamburgu) może być bardzo wartościowym zawodnikiem dla kadry i trener Nawałka wie, że ma w nim bardzo dobrą i mało ryzykowną opcję, z której może w każdej chwili skorzystać. Jestem przekonany, że Waldek zagra dobrą rundę wiosenną, co będzie dalej, zależy tylko od selekcjonera.
 
Czy możemy umówić się na następną rozmowę, w której może dowiemy się więcej szczegółów na temat Pana wybrańców?
 
Chętnie!
 
Życzymy Waszym chłopcom sukcesów oraz wytrwałości w osiąganiu zamierzonych celów a Panu i całemu zespołowi satysfakcji, trafionych transferów z korzyścią dla zawodników i jednocześnie może też dla polskiej reprezentacji.


Dziękuję.


Rozmowę z Dr. Marcinem Balcerem prowadził Peter Ciper (Deskjetmen@aol.com).