Juergen Klopp zaprosił Franciszka Smudę na finał Pucharu Niemiec

Piłkarze Bayernu Monachium chcą przerwać w Berlinie w finale Pucharu Niemiec złą passę w meczach z Borussią Dortmund. Nawet jeśli wygrają, mogą zapomnieć o jakiejkolwiek fecie. Mistrz Niemiec z trzema Polakami w składzie liczy z kolei na... Franciszka Smudę.

 

Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek i Robert Lewandowski - każdy z nich w tym sezonie był bohaterem Borussii. W Dortmundzie wypowiadają się o Polakach w samych superlatywach i w sobotę liczą na pomoc... Franciszka Smudy. Trener polskiej reprezentacji dostał z klubu oficjalne zaproszenie na mecz.

 

Smuda został doceniony nie tylko jako szkoleniowiec kadry, ale przede wszystkim jako osoba, która przynosi Borussii szczęście - jeszcze nigdy klub z Dortmundu nie przegrał, gdy on siedział na trybunach. Teraz selekcjoner przebywa z częścią reprezentacji w tureckim Belek na zgrupowaniu regeneracyjnym przed mistrzostwami Europy i nie zjawi się w Berlinie.

 

Lewandowski już strzelił bramkę Bayernowi (w meczu ligowym), a Błaszczykowski był na boisku, kiedy Borussia cztery lata temu w finale zmierzyła się z... Bawarczykami. Nie wspomina jednak tego spotkania zbyt dobrze. Mecz rozstrzygnął się w dogrywce, a popularny w Niemczech "Kuba" w 108. minucie dostał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić murawę. Ekipa z Monachium wygrała 2:1, a Borussia tylko przyglądała się fecie.

 

Przez ostatnie cztery lata wiele się zmieniło. A o tym doskonale wie również kapitan polskiej reprezentacji. "Nasza pozycja jest w tej chwili całkowicie inna. Ostatnie cztery mecze z Bayernem wygraliśmy i jesteśmy bardziej pewni siebie. Mamy od tamtej pory na koncie dwa tytuły mistrza Niemiec. W 2008 roku przed finałem przegraliśmy z Bayernem 0:5 i nikt nawet nie przypuszczał, że będziemy w stanie doprowadzić do dogrywki" - zaznaczył.

 

Tym razem to o Borussii mówi się jako o faworycie. Nie dziwi to Błaszczykowskiego.

 

- Mamy prostą receptę na sukces - nigdy nie mamy dość. Taką filozofię wyznaje nasz trener Juergen Klopp, a my się świetnie od niego uczymy. Chcemy zawsze wygrywać, a udowodniliśmy to w ostatnich dwóch kolejkach Bundesligi, kiedy tytuł mieliśmy już zapewniony, ale nie interesowało nas nic innego, tylko zwycięstwo - dodał.

 

Dla Bawarczyków sobotnie spotkanie nie jest ostatnim w sezonie. 19 maja czeka ich jeszcze w Monachium finał Ligi Mistrzów przeciwko Chelsea Londyn. Właśnie to trofeum ma uratować mało udany sezon na boiskach Bundesligi. Najbardziej utytułowany niemiecki klub po raz drugi z rzędu przegrał walkę o mistrzostwo z Borussią. Teraz chce pokazać, że był to tylko przypadek, a Puchar Niemiec traktuje bardzo prestiżowo.

 

- Jeśli zagramy z takim nastawieniem, mentalnością i możliwościami biegowymi jak w Madrycie w półfinale Ligi Mistrzów z Realem, to jesteśmy nie do pokonania. Bez znaczenia z kim gramy. I właśnie taki futbol chcemy pokazać w sobotę w Berlinie - zapowiedział Bastian Schweinsteiger, który nie może się już doczekać na rywalizację i spodziewa się "spotkania na najwyższym poziomie".

 

- Dla mnie będzie to piąty finału Pucharu Niemiec w barwach Bayernu i uważam, że będzie najtrudniejszy - podkreślił.

 

Zawodnicy z Bawarii chcą przede wszystkim przerwać złą passę w meczach z Borussią. Przegrali cztery ostatnie spotkania i teraz, jak sami zaznaczają, czas na zwycięstwo.

 

- Jeśli tak często w ostatnim czasie się przegrywa z jakąś drużyną, to na pewno pozostaje jakiś kompleks. My jednak nie zastanawiamy się z kim gramy, my po prostu bardzo chcemy wznieść w sobotę puchar. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że Borussia jest drużyną, z którą najtrudniej się w Niemczech walczy, ale my też nie jesteśmy zespołem, z którym łatwo się wygrywa - uważa najskuteczniejszy w ekipie z Monachium Mario Gomez.

 

Schweinsteiger zaznaczył, że zwycięstwo w sobotę dodatkowo doda im sił i pewności siebie przed finałem Champions League.

 

- Zawsze zwycięstwo bardzo podnosi morale. Kiedy podchodzi się do kolejnego meczu z ważną wygraną na koncie, to dodaje to skrzydeł. Z tego punktu widzenia sobotnie spotkanie jest jeszcze ważniejsze, niż może się wydawać - podkreślił.

 

W przypadku zwycięstwa Bayern i tak nie będzie mógł w pełni świętować triumfu. Dla Bawarczyków priorytetem jest finał Ligi Mistrzów, dlatego też po sobotnim meczu mają jak najszybciej wrócić do hotelowych pokoi.

 

- Żadnych wyjść na miasto, imprez, dyskotek, czy świętowania w hotelu. Na to przyjdzie czas później. Od razu po Pucharze Niemiec, bez względu jakim wynikiem się zakończy, musimy rozpocząć mentalne przygotowania do spotkania z Chelsea - zaznaczył prezes Rady

Nadzorczej Bayernu Karl-Heinz Rummenigge.

 

W takiej sytuacji ekipa z Monachium była już w 2010 roku, kiedy sięgnęła po puchar kraju (wygrała z Werderem Brema 4:0) i bawiła się do rana, a tydzień później przegrała finał Champions League z Interem Mediolan 0:2.

 

Początek sobotniego meczu o godz. 20.

 

PAP