Niemcy znów kradną Polaka!

Młody, zdolny, z korzeniami w Gliwicach, ale wychowany w Niemczech. To nie jest historia Łukasza Podolskiego, choć eksperci twierdzą, że Patryk Podrygała dorównuje talentem "Poldiemu". Patryk występował już w młodzieżowych reprezentacjach Polski, ale Niemcy chcą nam go wykraść - nie traci czujności "Super Express".

 

Podrygała ma 18 lat i jest ofensywnym pomocnikiem, może grać zarówno w środku pola, jak i na boku drugiej linii. Znakomicie gra lewą nogą, a i prawa nie służy mu do podpierania. Jest gwiazdą juniorów Herthy Berlin, coraz śmielej puka do drzwi pierwszej drużyny.

 

Wyjechał ze zgrupowania

 

Przed niespełna dwoma laty zadebiutował w reprezentacji Polski rocznika 1990 w meczu z Serbią. W maju 2007 roku zagrał w meczu kadry do lat 16 przeciw Portugalii. Później we Wronkach przygotowywał się do turnieju eliminacyjnego do finałów mistrzostw Europy U-17, ale dzień przed pierwszym meczem, tuż po kolacji... opuścił hotel Olympic.

 

- Do Wronek przyjechała matka i brat Patryka - pamięta dobrze tamto wydarzenie Michał Libich, trener reprezentacji rocznika 1991. - Twierdzili, że kontaktowali się z Patrykiem, który miał im powiedzieć, że chce opuścić zgrupowanie, bo źle się na nim czuje. Sam Patryk opuszczając hotel rzucił tylko zdawkowo, że woli grać dla Niemiec - opowiada Libich.

 

Do łóżka z piłką

 

Patryk urodził się już w Berlinie, ale korzenie ma w Gliwicach. To tam urodził się i wychował jego ojciec. Ojciec Patryka wyjechał do Niemiec 20 lat temu, poślubił Chorwatkę, z którą ma dwóch synów: 23-letniego Daniela i młodszego o pięć lat Patryka. Być może to ta wybuchowa mieszanka polsko-chorwacko-niemiecka dała Patrykowi wyjątkowy dar do piłki. Trener Libich przyznaje, że z takim talentem się wcześniej nie spotkał.

 

- Ma bajeczną technikę. Gdy we Wronkach koledzy kończyli trening, on zostawał i ćwiczył indywidualnie. Widziałem, że piłkę trzyma ze sobą nawet... w łóżku podczas odpoczynku - opowiada Libich, który denerwuje się, że Niemcy podstępnie próbują nam podkraść Patryka.

 

- Jestem pewien, że do Wronek dzwonił ktoś z Niemiec, może nawet z Herthy Berlin. Sądzę, że odradzał, a może nawet wywierał presję, by Patryk nie grał w tym turnieju - podejrzewa Libich. - Owszem, Patryk jest samotnikiem, słabo mówi po polsku, ale nic nie wskazywało na to, że we Wronkach czuł się źle. Mieszkał w jednym pokoju z dwoma kolegami z niemieckich klubów (Czajkowski i Kruczek - red.) i mógł rozmawiać po niemiecku. Jeśli naprawdę czułby się tak obco w polskiej drużynie, to opuściłby zgrupowanie wcześniej - podkreśla. - Wszystko wskazuje zatem na to, że wyjazd Patryka z Wronek spowodowały zakulisowe zagrywki Niemców!

 

To nie jest takie proste

 

- Chciałem grać dla Polski - mówi "Super Expressowi" Podrygała. - Ale na zgrupowaniu nie miałem z kim porozmawiać po niemiecku, a po polsku mówię bardzo słabo. Czułem się wyobcowany, gdy koledzy rozmawiali między sobą - tłumaczy. - Zresztą to wszystko nie jest takie proste. Wychowałem się przecież w Niemczech, potrzebuję czasu, by podjąć decyzję - przekonuje piłkarz, który nie traci kontaktu z Polską.

 

- Kiedy mam czas, chętnie jadę do Szczecina. Kiedyś odwiedzałem też Gliwice, gdzie mieszkają wujek i ciocia. Mój tata buduje tam dom, bo chce na stare lata wrócić do Polski - opowiada.

 

Mamy nadzieję, że Patryk będzie przyjeżdżał do naszego kraju jeszcze częściej. Na zgrupowania i mecze reprezentacji Polski.

 

źródło informacji: INTERIA.PL/Super Express