Ostatnia kolejka Bundesligi w cieniu fety w Dortmundzie

Pod znakiem mistrzowskiej fety w Dortmundzie odbędzie się w sobotę ostatnia kolejka Bundesligi. Dla Borussii mecz z Eintrachtem nie będzie jednak łatwą przeprawą.

 

W sobotę o 15.30 rozpoczną się wszystkie mecze ostatniej kolejki Bundesligi. Mistrza znamy już od 30 kwietnia, ale tradycyjną paterę za zdobycie tytułu Borussia Dortmund odbierze dopiero po ostatnim gwizdku sędziego w spotkaniu z Eintrachtem Frankfurt.

czytaj dalej 

 

Sukces klubu z Dortmundu ma szczególny smak dla polskich kibiców, bo ważne role w Borussii odgrywają reprezentanci "Biało-czerwonych" - Łukasz Piszczek, Robert Lewandowski i Jakub Błaszczykowski. Nie jest wykluczone, że w sobotnim starciu z Eintrachtem na boisku pojawi się cała trójka. Mecz od początku rozpoczną prawdopodobnie Lewandowski i Piszczek, a z ławki rezerwowych na plac gry wejdzie Błaszczykowski.

 

Zanim piłkarze Juergena Kloppa otworzą szampany, muszą jednak przygotować się na 90 minut ostrej walki. Spotkanie z Eintrachtem wcale nie będzie bowiem dla zawodników Borussii spacerkiem, w trakcie którego rywale ograniczą się do poklepywania ich po plecach.

 

Piłkarze z Frankfurtu wciąż jeszcze walczą o utrzymanie w Bundeslidze, a nadzieję na pozostanie w rozgrywkach na kolejny sezon da im wyłącznie zwycięstwo z Borussią! Misja niemożliwa? Na pewno bardzo trudna, bo BVB na swoim terenie przegrała w tym sezonie tylko raz.

 

Eintracht oprócz tego, że musi dać bolesnego prztyczka w nos nowokoronowanym mistrzom, musi także liczyć na potknięcia konkurentów w walce o ligowy byt. Jeśli swoich meczów nie wygrają VfL Wolfsburg (gra na wyjeździe z TSG Hoffenheim) i Borussia Moenchengladbach (mecz wyjazdowy z HSV Hamburg), a Eintracht pokona Borussię, to sen "Orłów" z Frankfurtu o utrzymaniu może się spełnić.

 

Przesądzony za to jest już spadek z Bundesligi St. Pauli Hamburg, które w ostatniej kolejce doznało sromotnej klęski (1-8) z Bayernem Monachium. Czary goryczy dopełnia fakt, że "Piraci" zostali rozbici przez Bawarczyków na swoim stadionie.

 

Bayern okazał się w tym sezonie bombą z opóźnionym zapłonem, bo po słabej pierwszej rundzie rozgrywek nikt chyba nie podejrzewał, że końcówka sezonu będzie w ich wykonaniu tak imponująca. Nie dość, że podopieczni Andriesa Jonkera (w trakcie sezonu zastąpił Louisa van Gaala) zapewnili sobie już awans do eliminacji Ligi Mistrzów, to w ostatnich ośmiu meczach ligowych zgarnęli 18 punktów, aplikując rywalom... 28 bramek!

 

Dużo gorzej końcówkę sezonu 2010/11 będą wspominać wielcy rywale Bayernu - piłkarze Schalke 04. Raul i spółka co prawda dotarli aż do półfinału Ligi Mistrzów, gdzie zastopował ich Manchester United, ale już w Bundeslidze spisują się beznadziejnie. Podopieczni Ralfa Rangnicka w sobotę zmierzą się na wyjeździe z FC Koeln, a ewentualne zwycięstwo z "Kozłami" pozwoliłoby piłkarzom Schalke w dobrych humorach przystępować do finału Pucharu Niemiec, który zostanie rozegrany 21 maja. Rywalami ekipy z Gelsenkirchen w decydującym spotkaniu będzie grający w 2. Bundeslidze MSV Duisburg.

 

Ciekawie zapowiada się mecz Freiburga z Bayerem Leverkusen. Ponad połowa wszystkich goli, jakie zdobyli gospodarze sobotniego starcia, jest dziełem Papissa Demby Cisse. Ten senegalski snajper długo błąkał się po niższych ligach we Francji, ale kiedy w końcu otrzymał poważną szansę we Freiburgu, zaczął strzelać gole jak na zawołanie. W sobotnie popołudnie powinien mieć kilka szans na powiększenie bramkowego dorobku, bo Bayer ma najsłabszą obronę z wszystkich czołowych drużyn Bundesligi.

 

INTERIA.PL