Kevin Trapp zatrzymał Roberta Lewandowskiego, ale nie Bayern

Kevin Trapp zatrzymał Roberta Lewandowskiego, ale nie Bayern

Bayern Monachium wygrał we Frankfurcie z Eintrachtem 1:0, ale Robert Lewandowski zakończył mecz z "czystym kontem". Polak miał swoje okazje, ale świetnie zagrał bramkarz gospodarzy.

Ciężkie jest życie piłkarza Bayernu Monachium. We Frankfurcie piłkarze Eintrachtu nawet przez chwilę nie udawali, że zamierzają prowadzić otwartą grę w spotkaniu z mistrzem Niemiec. Oczywiście jest to zrozumiałe, bo pójście na wymianę ciosów z Robertem Lewandowskim i spółką, to samobójstwo. Olivier Glasner, trener Frankfurtu, doskonale wiedział, że zmasowana obrona i wykorzystanie może jednej jedynej okazji, to sposób na Bayern.

Tyle, że mistrz Niemiec grał znacznie lepiej niż w ostatnim okresie, podkręcił tempo. W ostatnich tygodniach mówiliśmy o kryzysie giganta z Bawarii, nawet wygrana 4:1 z Greuter Fuerth nie zmieniła tego wrażenia, bo wbrew pozorom była wymęczona.

Z Eintrachtem Bayern zagrał klasę lepiej niż z Fuerth, mimo że rywal był znacznie groźniejszy. Bayern od początku grał szybko i agresywnie. Sprawiał wrażenie, jakby kontrolował sytuację. Świetne okazje mieli Jamal Musiala i Kingsley Coman. Francuz coraz częściej bierze na siebie odpowiedzialność, stara się robić różnicę, w drugim kolejnym sezonie jest bardziej efektywny w dryblingu. Akurat w meczu z Eintrachtem miał raczej zrywy ale były to momenty groźne.

Bayern utrzymywał bramkarza gospodarzy Kevina Trappa i jego obrońców w ciągłym napięciu, niczym w thrillerze, gdzie widz cały czas czuje, że w każdym momencie coś złego może się wydarzyć. W tym przypadku złego jedynie dla gospodarzy. Ale to coś długo nie nadchodziło.

Miał swoją okazje też Lewandowski, ale po jego strzale głową piłka minimalnie minęła słupek. Polak, który na boisko wyszedł z opaską w żółto-niebieskich barwach Ukrainy, wypracował dwie świetne okazje kolegom, ale tym zabrakło precyzji.

Swoją okazję w pierwszej połowie mieli też rywale. Po świetnej akcji Jespera Lindstroema w doskonałej sytuacji znalazł Phillip Kostić, ale strzelił obok słupka.

Po zmianie stron Bayern jednak wytracił impet i zaczęło się wydawać, że szanse na powodzenie "Misji przetrwanie" Eintrachtu są z każdą minutą coraz większe. Tyle, że jakość indywidualna piłkarzy Bayernu jest tak duża, że jest jasne, iż zagrożenie może nadejść z każdej strony. Niewiele brakowało a bramkę zdobyłby Robert Lewandowski, który na pół godziny przez końcem znalazł się sam na sam z Trapem. Bramkarz Eintrachtu był górą.

Ale potem nie mógł już nic zrobić gdy przy piłce znalazł się Leroy Sane. Reprezentant Niemiec zdobył swoją siódmą bramkę w sezonie. Do tego ma 7 asyst i wygląda na to, że osiągnął optymalną formę, podejmuje szybkie i trafne decyzje, co wcześniej bywało jego piętą achillesową.

Lewandowskiemu nie szło. Grał dobrze, był "pod grą", cofał się, rozgrywał, wiele dawał drużynie ale brakowało mu centymetrów do strzelenia bramki. Po raz trzeci w 81. minucie, gdy próbował pokonać Trappa "podcinką", ale bramkarz Eintrachtu miał fantastyczny dzień.

Dla Lewandowskiego to o tyle problem, że po 23 kolejkach miał 28 goli, a więc tyle co w poprzednim sezonie gdy bił rekord Gerda Muellera. Ale wtedy w 24. Kolejce "Lewy" strzelił hat-tricka w meczu z Borussią Dortmund.

Bayern Monachium wygrał nieznacznie, ale z gry nawet przez moment nie było wątpliwości na temat jego wyższości. Trudno powiedzieć czy drużyna Juliana Nagelsmanna ma mini-kryzys za sobą aczkolwiek na pewno Bayern grał poziom wyżej niż w ostatnich tygodniach.

Eintracht Frankfurt – Bayern Monachium 0:1 (0:0)
0:1 Sane 71’

Składy drużyn
Eintracht: Trapp - Tuta, Hinteregger, Ndicka - da Costa, Sow, Hrustic, Lenz (78. Hauge) – Knauff (67 Borre), Kostic - Lindström
Bayern: Ulreich - Pavard, Süle, Upamecano, Hernandez - Kimmich, Sabitzer (67. Sane) - Gnabry, Musiala, Coman (89' Choupo-Moting) - Lewandowski

Żółta kartka: Lenz – Hernandez, Kimmich

 

źródło: wp.pl