Lewandowski pobił legendarny rekord w ostatniej chwili!

Lewandowski pobił legendarny rekord w ostatniej chwili!

Już w zasadzie straciliśmy nadzieję. Była ostatnia minuta meczu. I się udało! Lewandowski czekał do ostatniej akcji meczu, by pobić rekord Gerda Muellera. Udało się rzutem na taśmę! Polak przeszedł do historii Bundesligi!

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że Robert Lewandowski nie pobije legendarnego rekordu Gerda Muellera, który przetrwał prawie 50 lat. Koledzy robili wszystko, żeby pomóc, ale życie utrudniali wystarczająco obrońcy i Rafał Gikiewicz. W końcu przyszła 90. minuta, ostatnia akcja meczu, która wyglądała dosłownie jak w filmie. Leroy Sane zdecydował się na rozpaczliwe wręcz uderzenie z dystansu. Gikiewicz popełnił jeden, jedyny błąd, który dał "Lewemu" autostradę do marzeń. Napastnik ruszył do wypuszczonej piłki niczym rasowy sprinter. Minął bramkarza, strzelił do pustej bramki swojego 41. gola w sezonie i przeszedł do historii światowej piłki! Euforii po końcowym gwizdku nie było końca.

Demolka i cuda Gikiewicza

Bayern Monachium mógł w meczu z Augsburgiem upiec nawet kilka pieczeni na jednym ogniu - przypieczętować mistrzostwo w dobrym stylu, godnie pożegnać odchodzących Hansia Flicka, kilku piłkarzy i członków sztabu szkoleniowego oraz pomóc właśnie Polakowi w śrubowaniu rekordu. Inne zamiary miał Augsburg, a szczególnie Rafał Gikiewicz, który planował zagrać jak najlepsze spotkanie i powstrzymać "Lewego". Profesjonalna, sportowa postawa, która ze względu na bycie rodakiem mogła się wielu nie spodobać.

Po wzruszającym wręczeniu pamiątkowych zdjęć i podziękowań przez władze Bayernu przyszedł czas na najważniejsze 90 minut piłkarskiej soboty. Te mogły zacząć się wybornie dla... Augsburga. Marco Richter próbował z daleka przelobować Manuela Neuera, ale golkiper gospodarzy zachował czujność. Ta sytuacja zadziałała na Bayern niczym czerwona płachta na byka. Bawarczycy od razu zamknęli gości pod ich własną bramką, a w swoich akcjach uparcie szukali Roberta Lewandowskiego. Polak mógł już zamknąć sprawę rekordu w 9. minucie. Reece Oxford zablokował go jednak przy starcie do podania z prawej strony, a piłka niefortunnie trafiła w Jeffrey Gouweleeuwa i wpadła do siatki.

Skromne prowadzenie nie zadowalało Bayernu, który dalej zaciekle atakował. Swoje supermoce zaczął wtedy uruchamiać Gikiewicz. Najczęściej aktywował je, gdy Lewandowski miał futbolówkę przy nodze. Polski napastnik nie był w stanie pokonać bramkarza. Popaularny "Giki" dwoił się i troił na przedpolu, tyle pracował rękami, jakby miał macki jak ośmiornica.

Patent na Gikiewicza znaleźli inni gracze Bayernu. Serge Gnabry, Joshua Kimmich i Kingsley Coman wpisali się na listę strzelców w pierwszej połowie. Szczególnie trafienie tego drugiego było bajkowe - posłał petardę w samo okienko z ok. 30 metrów. Augsburg za to zmarnował rzut karny - Neuer idealnie odczytał zamiary Daniela Caligiuriego.

Przez męki do cudu

W drugiej połowie Bayern wpadł we własną pułapkę w ataku - poszukiwania Lewandowskiego były zbyt czytelne dla defensywy Augsburga. Goście nastawili się na granie trójką środkowych obrońców, więc w ich polu karnym było zbyt gęsto, by cokolwiek zdziałać. Wymiana skrzydłowych nie dała zbyt wiele. Mało tego - zejście Jerome'a Boatenga sprawiło, że zaczęły robić się dziury w obronie. Te bezlitośnie wykorzystali Andre Hahn i Florian Niederlechner, którzy w mgnieniu oka doprowadzili ze stanu 0:4 do 2:4.

Monachijczycy wciąż szukali "Lewego" pod bramką, ich akcje wyglądały, jakby sami mieli obsesję na punkcie rekordu. Polak nie miał ani chwili wytchnienia od obrońców. Za to Gikiewicz dalej wyczyniał cuda w bramce. Był w stanie złapać jego strzał nawet z rzutu wolnego.

Do końca meczu Bayern robił, co mógł, by pomóc Lewandowskiemu. I udało się! Późno, ale jednak! Przyszła 90. minuta i trafienie "Lewego", które na stałe zapisze się w historii futbolu. Rekord ikony niemieckiej piłki padł łupem Polaka!

Rafał Gikiewicz może być z siebie mimo wszystko zadowolony - robił wszystko, by pokazać pełnię swoich możliwości.

Grał też Robert Gumny, był na boisku 90 minut. Nie mógł powstrzymać rywali w pierwszej części meczu, w drugiej nie popełniał błędów. Nie miał jak pomóc w ataku Augsburga.

Bayern Monachium - FC Augsburg 5:2 (4:0)
1:0 - Jeffrey Gouweleeuw (sam.) 9'
2:0 - Serge Gnabry 23'
3:0 - Joshua Kimmich 33'
4:0 - Kingsley Coman 43'
4:1 - Andre Hahn 67'
4:2 - Florian Niederlechner 72'
5:2 - Robert Lewandowski 90'

Bayern: Manuel Neuer - Benjamin Pavard, Jerome Boateng (61' Javi Martinez), Lucas Hernandez, Alphonso Davies - Joshua Kimmich, David Alaba (73' Corentin Tolisso) - Kingsley Coman (61' Jamal Musiala), Thomas Mueller (72' Eric Maxim Choupo-Moting) Serge Gnabry (61' Leroy Sane) - Robert Lewandowski.

Augsburg: Rafał Gikiewicz - Robert Gumny, Jeffrey Gouweleeuw, Reece Oxford, Mads Pedersen (46' Raphael Framberger) - Carlos Gruezo, Laszlo Benes - Daniel Caligiuri (46' Marek Suchy), Marco Richter (67' Fredrik Jensen), Andre Hahn (87' Lukas Petkov) - Florian Niederlechner (76' Alfred Finnbogason).

Żółta kartka: Hernandez (Bayern), Suchy (Augsburg).

Sędzia: Markus Schmidt.

źródło: wp.pl