Fantastyczna bramka Roberta Lewandowskiego i sensacyjny remis Bayernu

Fantastyczna bramka Roberta Lewandowskiego i sensacyjny remis Bayernu

Robert Lewandowski strzelił fenomenalną bramkę w meczu z Arminią Bielefeld, ale jego Bayern zaledwie zremisował 3:3. Goście zagrali świetny mecz i zasłużyli na punkt w Monachium.

Coraz trudniej gra się Robertowi Lewandowskiemu. Można odnieść wrażenie, że teraz, gdy został najlepszym piłkarzem świata, każdy zespół zrobi wszystko, by pozbawić go dostępu do piłki, odciąć kompletnie, zneutralizować. Ale Polak sobie z tym radzi. W meczu z Arminią strzelił cudowną bramkę. Jednak długo wydawało się, że w Monachium dojdzie do szokującej wygranej gości.

Zaczęło się już w 9. minucie, kiedy to świetnie rozprawił się z obrońcami Bayernu debiutujący w Bundeslidze Michael Vlap. Dostał znakomite podanie od Manuela Prietla, stojący po dwóch stronach Francuz Bouna Sarr i Niemiec Niklas Suele jakby zatrzymali się na zmrożonej nawierzchni. Tymczasem Vlap czuł się na śliskiej nawierzchni jak u siebie w domu. W końcu pochodzi z Fryzji, holenderskiego regionu produkującego masowo światowej sławy łyżwiarzy. Tyle, że szybkich, a Holender zatańczył z piłkarzami z Monachium, minął obu znakomitym półobrotem i fantastycznym strzałem pokonał Manuela Neuera.

Oczywiście do końca meczu pozostawało jeszcze ponad 80. minut, więc wszyscy musieli mieć świadomość, że nie należy przesadnie tej bramki świętować. Ale minuty upływały, a defensywa Arminii Bielefeld trzymała się twardo. Piłkarze Uwe Neuhausa blokowali zapędy zawodników Bayernu Monachium, świetnie się ustawiali, neutralizowali napastników. Dobrą okazję miał Choupo-Moting, ale jego strzał końcówką palców wybronił Stefan Ortega. To bramkarz, który rywalizuje z Rafałem Gikiewiczem o to, kto obroni najwięcej strzałów w lidze, zaś wśród najskuteczniejszych bramkarzy zajmuje trzecie miejsce, za drugim w tej klasyfikacji Polakiem i pierwszym Belgiem Koenem Casteelsem z Wolfsburga.

 Ortega na pewno spodziewał się, że w meczu z najlepszą drużyną świata od początku będzie miał więcej pracy, ale napastnicy zawodzili. Również Robert Lewandowski. W pewnym momencie Polak świetnie zagrał do Leroya Sane, ale skrzydłowy reprezentacji Niemiec był na spalonym.

I to był właściwie cały udział Polaka w pierwszej połowie. Tymczasem po drugiej stronie szalał Vlap. Holenderski napastnik do bramki dołożył asystę. Dośrodkował na głowę Amosa Piepera a ten uderzył głową z bliska. Neuer nie miał szansy nawet się ruszyć. Dla Piepera to szczególny gol. Od 12 do 21 roku życia był zawodnikiem Borussii Dortmund, dorastał w kulcie wielkiej drużyny Jurgena Kloppa, w której gwiazdą był Robert Lewandowski. Ale w pierwszej drużynie BVB nigdy nie zagrał. Teraz, nie dość że mógł zagrać przeciwko Polakowi, to jeszcze zdobył bramkę na Allianz Arena.

Ciekawe, że przy drugiej bramce przysnął Niklas Suele. Potężny Niemiec nie po raz pierwszy sprawia wrażenie, jakby był ociężały i mało zwrotny. Zresztą w tych warunkach piłkarze najlepszej klubowej drużyny świata radzili sobie raczej słabo, tracili wiele ze swoich walorów. W przerwie służby pracowały ciężko i boisko po 15 minutach zmieniło kolor z białego na zielony.

I to był sygnał do natarcia dla gospodarzy. Bayern ruszył do natarcia i trzy minuty po zmianie stron fantastyczną bramkę zdobył Robert Lewandowski. Polak przyjął piłkę na klatkę piersiową, stojąc tyłem do bramki, obrócił się i kapitalnym wolejem pokonał Ortegę. To była bramka godna najlepszego piłkarza świata. I już jego 25. w sezonie. W tym momencie było jasne, że Bayern już złapał rywala w swój stalowy uścisk. Przynajmniej tak mogli myśleć piłkarze Hansi Flicka. Musieli być bardzo zaskoczeni, gdy zaledwie minutę później Arminia zdobyła trzecią bramkę po błyskawicznym ataku. Neuera z bliska pokonał Austriak Christian Gebauer. Był to trzeci celny strzał Arminii w ty meczu.

Arminia tak naprawdę zasługiwała na to prowadzenie. Gospodarze grali na swoim minimum, tak jak w całym sezonie, próbowali wygrać najmniejszym nakładem sił. Goście byli wszędzie, podwajali krycie, atakowali wściekle, walczyli, byli zaangażowani w każdą akcję. I co ważne, nie murowali bramki jak wiele drużyn przyjeżdżających na Allianz Arena. Na tyle na ile było ich stać, grali piłkę ofensywną. To była ich odpowiedź na jakość indywidualną monachijczyków. A ta jest przecież niesamowita.

Dlatego też zawodnicy Arminii nie mogli cieszyć się długo dwubramkowym prowadzeniem. W 57. minucie Corentin Tolisso wyskoczył do dośrodkowania Leroya Sane i zdobył drugą bramkę dla Bayernu. To jest właśnie ta indywidualna jakość, którą mają zawodnicy Flicka. Nawet jeśli grają słabo – a z Arminią grali słabo, nawet jeśli mają problem z tworzeniem ładnych akcji, to każde ich zagranie jest niebezpieczne, każdy przyspieszenie może być zabójcze.

I w końcu Alphonso Davies dostał podanie od Leroya Sane i jakimś cudem zmieścił piłkę przy słupku bramki Ortegi. Piłkę musnął jeszcze Robert Lewandowski, ale piłka bardziej się od niego odbiła niż została celowo zagrana, dlatego trudno mówić o asyście. Lewandowskiemu było więc mało i za chwilę przedarł się przez linię obrony i strzelał na raty, ale ostatecznie minimalnie obok słupka. Było widać u Polaka tę wściekłość, którą uwielbiają polscy kibice. Na więcej Lewandowskiego i Bayernu nie było stać, ale Arminia zasłużyła w pełni na ten remis.

Bayern Monachium – Arminia Bielefeld 3:3 (0:2)
0:1 Vlap 9’
0:2 Pieper 37’
1:2 Lewandowski 48’
1:3 Gebauer 48’
2:3 Tolisso 57’
3:3 Davies 69’

Składy drużyn

Bayern: Neuer – Sarr (58 Kimmich), Suele, Hernandez, Davies - Tolisso, Alaba - Sane, Choupo-Moting, Coman – Lewandowski

Arminia: Ortega - Brunner, Nilsson, Pieper, Laursen - Prietl, Kunze – Doan (41 Gebauer), Vlap (62. Cordova), Voglsammer (62. Seufert) - Klos (90. Van der Hoorn)

Sędziował: Florian Badstubner

Żółte kartki: Tolisso

źródło: wp.pl