Liverpool rozmontował Hoffenheim

Liverpool rozmontował Hoffenheim

Liverpool po dwóch sezonach przerwy wraca do Ligi Mistrzów. Podopieczni Juergena Kloppa zaprezentowali się ze znakomitej strony w ofensywie i pewnie pokonali Hoffenheim 4:2 (3:1) w rewanżowym meczu 4. rundy eliminacji Champions League. W innych spotkaniach awans wywalczyły CSKA Moskwa i Sporting Lizbona.

W weekend Juergen Klopp dał odpocząć kilku podstawowym graczom. Mecz z Crystal Palace na ławce rezerwowych zaczęli m.in. Mohamed Salah, Dejan Lovren i Emre Can. W ogóle poza składem znalazł się Trent Alexander-Arnold, który w pierwszym starciu z Hoffenheim (2:1) strzelił pięknego gola z rzutu wolnego. ”The Reds”, mimo kilku eksperymentów, poradzili sobie z zespołem z Londynu, wygrywając 1:0.

Odpoczynek błyskawicznie przyniósł pożądane skutki. Od pierwszej minuty rewanżu z Hoffenheim na Anfield panowała tylko jedna drużyna. W 21. minucie gospodarze prowadzili już 3:0, praktycznie wyjaśniając sprawę awansu. Kanonadę rozpoczął Emre Can, a na 2:0 podwyższył Salah. Wisienką na torcie była jednak trzecia bramkowa akcja Liverpoolu. W polu karnym piłkę piętą do wbiegającego Roberto Firmino podał Sadio Mane. Brazylijczyk w pełnym biegu miękko dośrodkował na dalszy słupek, a tam nogę dostawił Can. Chwilę później wyśmienite humory piłkarzom Klopp mógł nieco zmącić Serge Gnabry. Wypożyczony z Bayernu Monachium zawodnik fatalnie spudłował.

W 28. minucie gościom udało się zmniejszyć stratę. Chwilę nieuwagi w szeregach defensywnych „The Reds” wykorzystał Mark Uth, który na boisku pojawił się chwilę wcześniej, zastępując Havarda Nordtveita. Uth zdobył również bramkę w pierwszej potyczce tych drużyn, podobnie jak w rewanżu, wchodząc na murawę z ławki. Joker pełną gębą.

Jeszcze przed przerwą hat tricka mógł skompletować Can. Z linii pola karnego oddał minimalnie niecelny strzał.

W drugiej połowie gospodarze dalej przeważali. Ponownie bardzo dobrze prezentował się zaledwie 18-letni Arnold, po którego akcji gola mógł strzelić Georginio Wijnaldum, ale dobrze spisał się Oliver Baumann. Jednak w sytuacji z 63. minuty golkiper nie miał już nic do powiedzenia – Kevin Vogt w beznadziejny sposób stracił piłkę, a Jordan Henderson dograł do Firmino, który dopełnił formalności oddając pewny strzał.

Goście zdołali zmniejszyć straty za sprawą dośrodkowania Andreja Kramaricia, które na gola po uderzeniu głową zamienił Sandro Wagner. Tym samym LFC wraca do Ligi Mistrzów po dwóch zwycięstwach z Wieśniakami.

W innym spotkaniu ścieżki ligowej piłkarze CSKA Moskwa nie zawiedli kibiców i pokonali przed własną publicznością Young Boys Berno 2:0 (1:0) po golach Georgiego Szennikowa i Ałana Dżagojewa. Pierwszy mecz także zakończył się jednobramkowym zwycięstwem zespołu z Rosji.

Natomiast Steaua Bukareszt nie zdołała sprawić niespodzianki i odpadła w rywalizacji ze Sportingiem Lizbona. W pierwszym meczu w Portugalii padł remis 0:0. W stolicy Rumunii gospodarzy stać było tylko na trafienie Juniora Maranho w 20. minucie, które było odpowiedzią na bramkę zdobytą przez Seydou Doumbię. Po przerwie przyjezdni rozbili Steauę – gole strzelali Marcos Acuna, Gelson Martins, Bas Doost i Rodrigo Battaglia. Steaua – Sporting 1:5 (1:1).

Liverpool FC - TSG Hoffenheim 4:2 (3:0)

Bramki: Emre Can (10, 21), Mohamed Salah (18), Roberto Firmino (63) - Mark Uth (28), Sandro Wagner (79)

 

źródło: Eurosport