Bayern uratował niewiarygodny mecz w Lipsku. Dwa gole "Lewego"

Bayern uratował niewiarygodny mecz w Lipsku. Dwa gole "Lewego"

Fenomenalne zawody w Lipsku, gdzie Bayern przegrywał już z RB 1:3, ale i tak triumfował dzięki nieprawdopodobnej końcówce 5:4. Wielki udział w zwycięstwie monachijczyków miał Robert Lewandowski, który strzelił dwa gole. Co więcej, Polak ma już 30 trafień w sezonie i w wyścigu o koronę króla strzelców Bundesligi o jedną bramkę wyprzedza Pierre'a-Emericka Aubameyanga.

Do 90. minuty wydawało się, że będzie to mecz, w którym liczyć się będzie nie piłkarska jakość, a posiadany cel. Pewny patery dla najlepszej drużyny w lidze Bayern drugą kolejkę z rzędu nie grał już o nic, przez co też większość czasu nie grał nic. Lipsk z kolei zjadała ambicja i chęć pokazania reszcie Niemiec, że nie tylko potrafi znaleźć się tuż za ligowym hegemonem w tabeli, ale także ośmieszyć go po fantastycznej grze. Mało brakowało, aby do tego doszło, ale Bayern to wciąż Bayern.

Wyraźnie ospały i zdezorientowany monachijski klub po raz pierwszy w policzek dostał już po 120 sekundach gry. Gospodarze mocno weszli w mecz, skonstruowali szybką akcję lewą flanką i miękką zawieszkę Emila Forsberga na gola głową zamienił Marcel Sabitzer.

Goście budzili się tylko na chwilę, zazwyczaj, gdy czuli raziła ich zbytnia pewność siebie piłkarzy RB. Momentami z odsieczą zaskoczonym faworytom przybywał też sędzia. Tak było w 17. minucie, gdy niesłusznie podyktowano rzut karny za rzekome zagranie ręką Bernardo. Ta decyzja pozwoliła dać upust negatywnym emocjom Robertowi Lewandowskiemu, który w końcu mógł świętować narodziny córki w najwłaściwszy ze sposobów. Polak uderzył pewnie z jedenastego metra i zdobył 29. bramkę w sezonie ligowym. 

Momenty dobrej gry nie wygrywały jednak z długimi minutami. Lipsk doskonale odnajdywał się w praktycznie każdej sytuacji. Ba, gospodarzom grało się jeszcze lepiej, gdy tylko Bawarczycy decydowali się grać odważniej i czuli się coraz pewniej. Pychę mistrzów Niemiec obnażył po półgodzinie gry Timo Werner. Młody Niemiec do rzutu karnego, podyktowanego za wycięcie Forsberga, dołożył moc, jak i precyzję.

Taki był przez godzinę i 20 minut sobotniego popołudnia Bayern. Zdecydowanie zbyt zdekoncentrowany i pozbawiony jasnego celu. Podopieczni Carlo Ancelottiego chcieli pełnego werwy i zdecydowanego rywala pokonać na stojąco. A na to się nie zanosiło. Tuż po przerwie trzecią asystę dnia dorzucił fenomenalny Forsberg, a piłkę w siatce po strzale z linii pola karnego zmieścił Yussuf Poulsen. O golu zdecydowało przede wszystkim to, że piłka po drodze odbiła się od Xabiego Alonso.

Wszystko, co dobre w wykonaniu monachijczyków, zaczynało się i kończyło na pracy jednostek, choć akurat przy golu na 2:3 (60. min) Thiago Alcantara zwieńczył jedną z nielicznych składnych akcji drużyny. Ale nawet i na to znalazła się recepta Lipska, bowiem już po pięciu minutach Werner ośmieszył defensorów Bayernu, po czym strzałem założył sprytną siatkę Tomowi Starkemu.

Bardzo otwarty, szalony mecz w Lipsku trwał w najlepsze i, jak się okazało, dopiero się zaczął. W końcówce po raz kolejny trafił ten, komu zależało najbardziej. "Lewy" zapomniał o tym, że parę dobrych okazji wcześniej zmarnował i wykazał się snajperskim nosem, gdy na linii bramkowej dobił strzał Arjena Robbena odbity od poprzeczki. To była jego bramka nr 30 w rozgrywkach ligowych i tym ważniejsza, że wyprzedził dzięki niej w wyścigu o koronę króla strzelców Bundesligi Pierre'a-Emericka Aubameyanga. Gabończyk w równolegle rozgrywanym meczu z Augsburgiem trafił tylko raz.

To był impuls dla mistrzów Niemiec, po którym wreszcie wzięli się do roboty. Podrażniona ambicja - tego im było trzeba. Gol "Lewego" padł w 84. minucie, więc około dziesięć mieli Bawarczycy na zmianę losów spotkania. Zrobili to. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry z wolnego wybornie przymierzył David Alaba, a w piątej, sekundy przed końcem, kolejną już akcję prawym skrzydłem skutecznie zakończył Robben.

Tak też mecz sezonu, który miał pokazać nową siłę Bundesligi i obnażyć błędy mistrza, potwierdził tylko, jak wielka, nieokiełznana dla ligowych rywali siła drzemie w Bayernie.

źródło: Eurosport