Robert Lewandowski odprawił Schalke z kwitkiem

Po raz kolejny Robert Lewandowski pokazał, dlaczego jest absolutnie najlepszym piłkarzem na niemieckich boiskach. Kapitan reprezentacji Polski strzelił dwa gole, przy jednym asystował i miał nieoceniony udział w pogromie 3:0, jaki Bayern sprawił Schalke w ćwierćfinale Pucharu Niemiec.

W niewiarygodnym sztosie jest ostatnio nasz rodak. Dopiero co zdobył hat tricka w lidze przeciwko Hamburgowi, a już kilka dni później zgotował swoim fanom kolejny wielki wieczór. Wielki nie tylko dzięki gigantycznemu wpływowi na wynik meczu. "Lewy" znów robił na boisku praktycznie co chciał i kolejnym obrońcom pokazał miejsce w szeregu.

Na próbkę wielkich umiejętności Roberta musieliśmy poczekać tylko 180 sekund. Wówczas dostał on świetną, wypuszczającą piłkę od Francka Ribery'ego i w szesnastce zachwycił idealnie dopracowaną podcinką lewą stopą nad interweniującym Ralfem Fahrmannem. Można było wtedy poczuć swoiste deja vu, bowiem gdy na początku lutego oba kluby spotkały się w lidze, to "Lewy" niemal identycznym strzałem zawstydził tego samego bramkarza.

Tak rozpoczęty wieczór nie mógł mieć złej kontynuacji. Na kluczowe i pamiętne akcje naszego gwiazdora przychodził czas po pierwszym i drugim kwadransie gry. Najpierw Lewandowski dostał kolejne świetne podanie od Ribery'ego, tym razem na strzał się nie decydował, poszedł do narożnika i miękkim podaniem poszukał ustawionego na piątym metrze Thiago Alcanatry. Po raz kolejny wyszło jak w piłkarskim abecadle i piłkarz z numerem 9 na koszulce do gola dorzucił asystę.

Na tym nie poprzestał. Przy bramce na 3:0 znów zadecydowała współpraca z krnąbrnym Francuzem, który z lewego skrzydła wycofał do ustawionego na skraju szesnastki Roberta, a ten mocnym, plasowanym strzałem po ziemi zmieścił piłkę pod rękoma Fahrmanna.

Bayernowi i jego liderowi wystarczyło raptem pół godziny, aby zburzyć cały misterny plan trenera Schalke Markusa Weinzierla na ten wieczór. Kolejne godzina wyglądała więc tak jak wyglądać powinna. Gospodarze nie naciskali i grali właściwie na stojąco. Bramek też już nie potrzebowali, więc ich nie zdobyli. A goście? Ci nadal byli bezradni, a przygnębiającą atmosferę dopełniła czerwona kartka Holgera Badstubera z ostatniego kwadransa.

Bardzo zasłużenie awansowali do półfinału krajowego pucharu podopieczni Carlo Ancelottiego i teraz czekają na kolejnego rywala. Z taką formą i takim zawodnikiem na środku ataku mogą jednak spokojnie celować w potrójną koronę.

 

Eurosport