Mahmoud Dahoud, czyli kolejne złote dziecko

Uciekając w 1996 roku przed represjami reżimu Bashara Al-Asada, państwo Dahoud nieśli na rękach jedną z największych nadziei niemieckiego futbolu.

Było niezwykłym zrządzeniem losu, jakich futbol szykuje nam tysiące, że pierwszy syryjski piłkarz w historii Bundesligi, zaczął czarować w Borussii Moenchengladbach dokładnie wtedy, gdy całą Europę, a przede wszystkim Niemcy, zaczęła zalewać fala syryjskich uchodźców. We wrześniu 2015 roku, uciekający przed wojną Syryjczycy parli przez Bałkany, Węgry i Austrię, do Niemiec. W wielu krajach witano ich niechętnie, ale Niemcy stanowiły pod tym względem wyjątek. Borussia zaprosiła nawet kilkuset syryjskich uchodźców na mecz z FC Augsburg. Nie mołga wtedy wiedzieć, że urodzony w Syrii Mahmoud Dahoud, akurat w ten dzień strzeli swojego pierwszego gola w Bundeslidze. Jakby przekazywał rodakom, że da się w nowym środowisku osiągnąć sukces.

To był symboliczny, ale jednak przypadek. Środkowy pomocnik z Syrią nie ma właściwie nic wspólnego. Wstrzelił się akurat ze swoim wzlotem w czas, kiedy syryjska tematyka była na tapecie. Jego rodzice wyemigrowali z ojczystego kraju, na długo przed tym, zanim rozorała go trwająca do dziś wojna. Mieszkali w mieście Amude, na północnym wschodzie kraju, na samej granicy z Turcją, niedaleko Iraku. Ich miejscowość była w dużej mierze kurdyjska, co sprawiało, że mieszkańcy nie mieli łatwego życia w kraju Bashara Al-Asada. Rodzice Dahouda uciekli do lepszego życia, gdy ten miał zaledwie dziesięć miesięcy. Jego związki z krajem ojczystym nie są więc silne. Pochodzi stamtąd wprawdzie cała jego rodzina, ale sam Dahoud unika wypowiadania się na tematy polityczne. Raz tylko, wrzucił na swojego Instagrama zdjęcie ze zmasakrowanej Syrii, z pytaniem: „Kiedy ludzkość wreszcie się obudzi?”. Nic więcej. Trudno go zresztą traktować jako Syryjczyka. Reprezentuje Niemcy od najmłodszych kategorii wiekowych. I podkreśla, że czuje się Niemcem.

Na debiut w dorosłej kadrze jeszcze czeka, bo konkurencja na środku pomocy jest niewyobrażalna, ale to kwestia czasu. Dahoud, mimo młodego wieku, udowodnił już zresztą, że potrafi być cierpliwy. Po prawdzie, powinno się o nim zrobić głośno już dużo wcześniej, niż jesienią 2015. Trzy lata po tym, jak w wieku 14 lat przeszedł z Fortuny Duesseldorf do Borussii Moenchengladbach, Lucien Favre włączył go do kadry pierwszej drużyny i przed osiemnastymi urodzinami pozwolił mu zagrać w towarzyskim Telekom Cup. Młody zawodnik zachwycił elegancką bezczelnością, która pozwoliła mu np. minąć Francka Ribery'ego, we własnym polu karnym, ruletą a'la Zinedine Zidane. - Gra tak, że u-la-la! - cmokał z zachwytu Favre. Ale przez dwa lata od tego występu, Dahoud niemal nie zaistniał. Choć głowę miał gotową na grę w Bundeslidze, obciążeń nie wytrzymywało jego ciało. Kontuzje sprawiały, że rzadko kiedy był w stanie walczyć o miejsce w drużynie. Przegrywał rywalizację z przyszłym mistrzem świata Christophem Kramerem i przyszłym 40-milionowym transferem Granitem Xhaką. U Favre'a, jako 19-latek, zadebiutował w Bundeslidze, ale większej roli nie odegrał.

Wzlot zbiegł się dopiero z odejściem z klubu Kramera i szwajcarskiego trenera. Jedną z przyczyn, dla których nikomu nieznany tymczasowy trener Andre Schubert tak efektownie podniósł Borussię, było odważne postawienie na Dahouda. U boku Xhaki, młody pomocnik rozegrał fantastyczny sezon. Przed oczami syryjskich uchodźców, strzelił pierwszego gola w Bundeslidze, ale na tym nie poprzestał. Debiutancki sezon zakończył z 32 meczami w Bundeslidze, pięcioma bramkami i dziewięcioma asystami. Zachwycał jego przegląd pola i elegancja. Nie dziwiło, że dopytywać zaczęły o niego największe kluby Europy, na czele z Juventusem Turyn, Liverpoolem i Borussią Dortmund, która – słusznie – widziała w nim kolejne wcielenie Ilkay'a Guendogana. Gladbach nie chciało jednak w jednym okienku stracić dwóch podstawowych środkowych pomocników. Odejście Xhaki, zatrzymało Dahouda w klubie.

Drugi sezon, tak dla reprezentanta Niemiec U-21 (prawdopodobnie zobaczymy go w czerwcu na polskich boiskach, w czasie Euro U-21), jak i dla jego klubu, jest zdecydowanie trudniejszy. Schuberta już w klubie nie ma, a jesienią korzystał z Dahouda bardziej oszczędnie. Dieter Hecking znów jednak wokół niego odbudowuje drużynę. Odkąd został trenerem Gladbach, młody pomocnik opuścił boisko tylko na pięć minut. „Źrebaki” raczej niedługo się już nim nacieszą, bo wszystko wskazuje na to, że Dahoud w lecie przeniesie się do Borussii Dortmund. Cena – dziesięć milionów euro – to promocja. Po jednym z pierwszych meczów Mo. W Bundeslidze, Lothar Matthaeus w swoim stylu chlapnął, że Dahoud może być kolejnym (po nim samym) najlepszym piłkarzem świata wypromowanym w Gladbach. Pewnie przesadził. Ale Dortmund i tak zrobi złoty interes.

 


Michał Trela - onet.pl