12 goli w Dortmundzie!

Niesamowity mecz w Dortmundzie. W 5. kolejce Ligi Mistrzów Borussia pewnie pokonała Legię aż 8:4 (5:2). Nigdy w historii w spotkaniu Champions League nie padło tyle goli. Niestety warszawski klub przy okazji wyrównał niechlubny rekord Ligi Mistrzów pod względem liczby straconych goli. Do tej pory dał sobie wbić aż 24 bramki. W dwumeczu z BVB stracił ich najwięcej, bo aż 14.

Zarówno trener Legii Jacek Magiera, jak i jego kolega po fachu Thomas Tuchel przygotowali w składzie kilka niespodzianek. Opiekun gospodarzy wymienił aż dziewięciu piłkarzy w porównaniu z sobotnim starciem z Bayernem Monachium (1:0), w którym jego ludzie zostawili na boisku sporo zdrowia.

We wtorek Niemiec dał odpocząć podstawowemu obrońcy Łukaszowi Piszczkowi, sadzając go na trybunach. Na ławce rezerwowych gospodarzy zasiadły taki gwiazdy jak: Pierre-Emerick Aubameyang, Mario Goetze czy Andre Schuerrle.

W Legii największe zaskoczenie to obsada lewej obrony. W ostatniej chwili ze składu wypadł Adam Hlousek. Zastąpił go Jakub Rzeźniczak. W bramce nie zobaczyliśmy Arkadiusza Malarza (zamiast niego pojawił się Radosław Cierzniak), a na szpicy zagrał Alexandar Prijovic, a nie Nemanja Nikolic (usiadł na ławce).

- Chcemy grać w piłkę. Nie boimy się Borussii - zapowiadał Magiera. Słowa zamieniły się w czyny już w 10. minucie. Vadis Odjidja-Ofoe podał do Prijovicia, a ten przymierzył tuż przy słupku. W stylu Zlatana Ibrahimovicia.

Sensacja nie trwała długo. Borussia w ciągu zaledwie trzech minut sromotnie zraniła Legię. Wyrównał Shinji Kagawa, który dostał znakomite podanie od Ousmane Dembele. Przy golu mógł lepiej zachować się bramkarz. Goście nie zdążyli się otrząsnąć, a już w następnej akcji znów trafił Kagawa. Nie popisała się obrońca i Japończyk spokojnym, płaskim strzałem umieścił piłkę w siatce. Trzecia bramka w 100 procentach obciąża konto debiutującego w Lidze Mistrzów Cierzniaka. Przy wrzutce z rzutu wolnego golkiper piąstkował piłkę prosto w Nuriego Sahina, który przypadkowo podwyższył na 3:1. Gole dla Borussii padały między 17. a 20. minutą.

Legia po trzech bolesnych gongach wstała. Bartosz Bereszyński płasko zagrał w pole karne do Prijovicia i Szwajcar ponownie z dużym spokojem zmniejszył straty. Mało tego. W kolejnej akcji dostał piłkę sam na sam z bramkarzem, ale tym razem zamiast do siatki trafił w poprzeczkę.

To był punkty zwrotny pierwszej połowy i całego meczu. Borussia nie wybacza takich błędów. Z kontrą ruszył Marco Reus, podał do Dembele, ten zakręcił Czerwińskim i strzelił na 4:2. Próbował interweniować Cierzniak, ale piłka po jego rękach wpadła do siatki. Mógł to obronić polski bramkarz.

Bramka mocno podcięła skrzydła piłkarzom Magiery. Gol na 5:2 padł po klepce w stylu Barcelony zakończonej strzałem do pustej bramki Marco Reusa. Niemiec wrócił do składu Borussii po półrocznej przerwie.

Była zaledwie 32. minuta, a bramkarze wyciągali piłkę w siatki aż siedmiokrotnie. Jeszcze nigdy w historii Ligi Mistrzów nie padło do przerwy aż tyle goli.

Przy takiej częstotliwości trafień aż dziwne, że na kolejne musieliśmy czekać aż do drugiej połowy. Niestety, ale znów w roli głównej wystąpili piłkarze w żółto-czarnych strojach. Aktywny w całym meczu Dembele wpadł w pole karne, zagrał na piąty metr do nadbiegającego Reusa, a ten posłał piłkę obok bezradnego Cierzniaka. Dla Niemca to drugi gol w meczu, a dla Francuza trzecia asysta.

Mając pewne prowadzenie, gospodarze po raz kolejny nieco poluzowali szyki. Więcej miejsca miał Miroslav Radović, podał do niepilnowanego Michała Kucharczyka, a ten zdobył kolejną bramkę. To 50. gol skrzydłowego w barwach Legii. Szczególny, bo w Lidze Mistrzów. Niewiele dający, bo zaledwie na 3:6.

Trener Tuchel nie zamierzał dawać za wygraną. Wpuścił na boisku swoich asów Aubameyanga i Schuerrle, co niestety zwiastowało tylko jedno. Kolejne gole.

Na szczęście dla gości Gabończyk nie miał najlepiej ustawionego celownika. Zamiast do siatki trafił w słupek. W jednej z kontr wyręczył go młodziutki Felix Passlack, strzelając na 7:3. Kibice bardziej niż z gola ucieszyli się z komunikatu na telebimie. Wyświetlił się bowiem wynik z Lizbony, gdzie Sporting wyrównał stan meczu z Realem na 1:1. Trochę w cieniu tej radości Legia jeszcze raz pokazała pazurki w Dortmundzie. Czwartą bramkę dla podopiecznych Magiery strzelił wprowadzony w drugiej połowie Nikolić. Gości dobił w doliczonym czasie gry Reus, zaliczając hat tricka.

Szalony mecz skończył się wynikiem 8:4. Nigdy w spotkaniu Ligi Mistrzów nie padło 12 goli. Piłkarze Legii, a przede wszystkim Borussii pozbawili rekordu AS Monaco i Deportivo La Coruna, które w 2003 roku zadowoliły się rezultatem 8:3.

Niestety Legia wyrównała niechlubny rekord pod względem liczby straconych goli w Lidze Mistrzów. Do tej pory najgorszy wynik należał do BATE Borysów w sezonie 2014/2015. Co najważniejsze, legioniści jeszcze nie stracili szansy na udział w Lidze Europy. Jeśli w ostatniej kolejce pokonają u siebie Sporting, zajmą na koniec fazy grupowej trzecie miejsce. O pierwsze Borussia powalczy z Realem, który ostatecznie wygrał w Lizbonie 2:1.

 

Piotr Kaszubski, Eurosport.Onet.pl