Zdebel: Potraktowano mnie jak gnojka

Najpierw byłem kapitanem, a potem już tylko niepotrzebnym nikomu pomocnikiem. Na szczęście w porę pojawiła się oferta z Leverkusen - powiedział dla "Przeglądu Sportowego" Tomasz Zdebel.

 

PRZEGLĄD SPORTOWY: Czy Tomasz Zdebel po niespodziewanym transferze do Bayeru Leverkusen stał się taką gwiazdą, że nie chce rozmawiać z polskimi dziennikarzami? W tym roku nie udzielił pan jeszcze ani jednego wywiadu polskiej gazecie.

 

TOMASZ ZDEBEL: Trudniej się do mnie dostać niż do papieża (śmiech). Ostatnie kilkanaście dni miałem naprawdę zwariowane, więc nie miałem głowy do udzielania wywiadów. Poza tym zapomniałem zabrać telefonu na zgrupowanie Bayeru w Turcji. Komórka przez blisko dwa tygodnie leżała w domu. Gdy wróciłem, aż się przeraziłem, bo miałem ponad sto nieodebranych połączeń.

 

PS: Co pana bardziej przeraziło: nieodebrane połączenia, czy to, że na koniec kariery trafił pan do znanego klubu - Bayeru Leverkusen?

 

Chyba jednak transfer do Bayeru. Nikt, nawet ja, nie brał pod uwagę takiej możliwości. A tymczasem zostałem zawodnikiem czołowego niemieckiego klubu.

 

PS: Zanim trafił pan do Bayeru, został na początku roku odsunięty od pierwszego zespołu VfL Bochum. Dlaczego trener Marcel Koller tak potraktował kapitana?

 

To długa historia i dla obu stron dosyć trudna. Generalnie nie byliśmy w stanie się już dogadać, mieliśmy inne spojrzenie na walkę o utrzymanie. Wydawało mi się, że jako kapitanowi wolno mi powiedzieć kilka mocniejszych zdań na temat sytuacji w zespole. Tymczasem trener stwierdził, że psuję atmosferę w drużynie i dlatego odesłał mnie do rezerw.

 

PS: W niemieckich mediach mówił pan, że to policzek i hańba.

 

Grałem w Bochum przez pięć i pół roku, a zostałem potraktowany jak gnojek. Bez wyjaśnień odesłano mnie do czwartoligowego zespołu rezerw. Najpierw byłem kapitanem, a potem już tylko niepotrzebnym nikomu pomocnikiem. Na szczęście w porę pojawiła się oferta z Leverkusen.

 

sports.pl