Niemcy na dobrym torze. Niewiadomych coraz mniej

Meczem z Węgrami kadra Joachima Loewa nie zachwyciła, ale pokazała siłę. Na Euro 2016 nie ma co liczyć na słabość mistrzów świata.

Jeśli mecz ze Słowacją w kimś obudził wątpliwości czy może mistrzowie świata na Euro 2016 będą słabi, sobotnie spotkanie z Węgrami powinno je wszystkie rozwiać. Będą bardzo mocni. Grając na pół gwizdka, uważając, by nie zrobić sobie krzywdy, zawodnicy Joachima Loewa nie dali złudzeń innemu finaliście mistrzostw Europy. Widać było zalążki szybkiej gry kombinacyjnej, za którą Węgrzy kompletnie nie potrafili nadążyć (np. przy nieuznanej bramce z pierwszej minuty).

Reprezentacji Niemiec dobrze zrobiło ustawienie na prawej obronie Benedikta Hoewedesa z Schalke. To zawodnik niedoceniany, ale dla kadry, w ważnych momentach, bardzo pożyteczny. Gdyby poprosić fanów o wymienienie mistrzowskiego składu Niemców z 2014 roku, jego nazwisko padłoby jako ostatnie. Albo w ogóle by nie padło. A jednak Hoewedes załatał wtedy newralgiczną pozycję, jaką była lewa obrona. Grał przez cały turniej. Bez fajerwerków, ale nie zawodził. Przez dwa lata zmagał się z kontuzjami. W całych eliminacjach do Euro 2016 grał przez... minutę. Ale wykurował się na czas. W Schalke jest stoperem, ale w kadrze łata boki obrony. I gwarantuje solidność, której na tej pozycji nie dawali ani Emre Can ani Sebastian Rudy, ani tym bardziej Antonio Ruediger. Boki obrony to – jak powszechnie wiadomo – pięta Achillesowa niemieckiego futbolu. Loew szukał rozwiązań dwa lata, ale udało mu się je znaleźć. Bo i Hoewedes i Jonas Hector dają spokój.

Inaczej jest z partnerem dla Jerome'a Boatenga. Choć mało kto w to wierzył, Loew ewidentnie ma zamiar rozpoczynać Euro 2016 z Antoniem Ruedigerem w podstawowym składzie. To zawodnik z wielkim potencjałem, ale przypominający Boatenga sprzed czasów Pepa Guardioli. Popełniający sporo błędów, zawalający bramki, tracący koncentrację w kluczowych momentach. Nawet we wczorajszym meczu, gdy Węgrzy z rzadka zagrażali bramce Manuela Neuera, to zwykle dlatego, że udawało im się ograć właśnie obrońcę Romy. Ta pozycja to ewidentny słaby punkt Niemców. Tyle że to słaby punkt tylko na jeden, góra dwa mecze grupowe. Po powrocie do gry Matsa Hummelsa, środek obrony zrobi się piekielnie mocny.

Największą, a właściwie jedyną niewiadomą w składzie Niemiec na inaugurację Euro jest czy trener zdecyduje się na grę z napastnikiem fałszywym czy prawdziwym. Inaczej mówiąc czy w składzie będzie Julian Draxler czy Mario Gomez (Mario Goetze może raczej być spokojny). Pierwszy ma za sobą bardzo przeciętny sezon, a drugi bardzo udany. Pierwszy ma małe doświadczenie turniejowe, a drugi dużo większe. Jak jednak znamy Loewa, wybranie jednego czy drugiego na pierwszy mecz, nie będzie znaczyć zbyt wiele. Selekcjoner reprezentacji Niemiec lubi rotować składem, ustawiać taktykę i skład na konkretne mecze. Widać to było na mundialu w Brazylii, gdzie kilkakrotnie zmieniał skład i ustawienie w zależności od fazy turnieju. Wydaje się jednak, że Loewowi udało się przed Euro rozwiązać wszystkie najważniejsze problemy. Jeśli nie będzie kontuzji, Niemcy znów pojadą na turniej piekielnie mocni.

 

onet.pl