Lewandowski zdobył Puchar Niemiec w 100. występie w Bayernie

Robert Lewandowski piątym zawodnikiem w historii, który zdobył Puchar Niemiec w dwóch różnych klubach. Po 90 minutach w Berlinie było 0:0, ale Bayern Monachium wygrał z Borussią Dortmund 4:3 w rzutach karnych. Lewandowski miał wcześniej kilka dobrych okazji, ale najważniejsze, że pewnie wykorzystał swoją jedenastkę.

To był mecz, w którym każdy miał coś do udowodnienia. Mats Hummels po sezonie przeprowadza się z Dortmundu do Monachium. Pep Guardiola opuszcza ławkę trenerską Bayernu. Thomas Tuchel miał pierwszą szansę na tytuł w nowym klubie. Robert Lewandowski rozgrywał 100. mecz w barwach drużyny z Bawarii, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki.

Obie drużyny stanęły na wysokości zadania i stworzyły prawdziwe widowisko na Stadionie Olimpijskim, choć na gole trzeba było czekać aż do serii rzutów karnych. Ale kto pamiętał ich starcie w marcu na Signal Iduna Park, mógł się tego spodziewać.

Mecz od początku toczył się w bardzo szybkim tempie, choć paradoksalnie w pierwszej połowie piłkarze Bayernu największe zagrożenie pod bramką Romana Burkiego stwarzali ze stałych fragmentów gry.

W 21. minucie po dośrodkowaniu Douglasa Costy z rzutu rożnego mocno główkował Thomas Mueller, jednak do szczęścia zabrakło mu pół metra. W 32. minucie Costa postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, ale piłkę po jego strzale odbił przed siebie Burki, a Robert Lewandowski nie zdążył z dobitką.

Po drugiej stronie pierwsze skrzypce grał Henrich Mchitarjan, ale w tej części gry Manuelowi Neuerowi i tak najbardziej zagroził w akcji, która została przerwana. Reprezentant Armenii dostał podanie od Marco Reusa, który był na spalonym. Mchitarjan nie słyszał gwizdka i strzelił pasówką z woleja. Chorągiewka liniowego była w górze, ale Neuer i tak intuicyjnie poradził sobie ze strzałem pomocnika Borussii.

Tak jak Lewandowski w Bayernie, tak całe spotkanie w Borussii rozegrał Łukasz Piszczek. Prawy obrońca reprezentacji Polski był bardzo pewny w defensywie, a i koledzy mieli z niego dużą pociechę w ofensywie. Na dobrą sprawę Piszczek powinien mieć w finale Pucharu Niemiec dwie asysty. W 43. minucie po rzucie wolnym Mchitarjan rozciągnął akcję na prawą stronę, a Piszczek idealnie cofnął piłkę głową do środka. To była najlepsza okazja dla Borussii na gola w pierwszej połowie, ale Sven Bender fatalnie skiksował. Jeszcze bardziej Łukasz Piszczek zasłużył na miano asystenta pięć minut przed końcem podstawowego czasu, kiedy piłkę meczową dostał od Polaka Pierre-Emerick Aubameyang. Kontrę całą serią zwodów zaczął Sokratis Papastathopoulos, który wypuścił Piszczka prawą stroną. Reprezentacyjny obrońca wyczekał moment i zagrał w tempo do Gabończyka na punkt rzutu karnego. Aubameyang w minionym sezonie Bundesligi strzelił 25 goli, ale źle złożył się do strzału i w ogóle nie trafił w bramkę.

Piłkarze dwóch najlepszych zespołów w Niemczech nie rozpieszczali, jeśli chodzi o gole, ale nadrabiali walką.

Gorąco było przez całe spotkanie. Po jednym z ostrzejszych pojedynków Franck Ribery wsadził palec w oko Gonzalo Castro. Sędzia pokazał w sumie siedem żółtych kartek, ale co ciekawe Sokratis nie dostał niej, mimo że w jednej z sytuacji tak pociągnął za koszulkę Arturo Vidala, że całkowicie rozerwał mu ją na plecach.

Z punktu widzenia piłkarzy Borussii Dortmund doprowadzenie do dogrywki należało rozpatrywać w kategoriach sukcesu, ponieważ druga połowa należała do podopiecznych żegnającego się z Bayernem Guardioli.

Bohaterem Bawarczyków mógł zostać Lewandowski. W 52. minucie lewym skrzydłem popędził Ribery. Francuz połasił się na gola, zamiast dogrywać do Polaka. Ribery uderzył nieczysto, ale zamykający akcję Lewandowski był na to przygotowany. Król strzelców Bundesligi zdążył trącić piłkę końcem buta, jednak tym razem do gola zabrakło mu dłuższej o parę centymetrów stopy.

W 64. minucie "Lewego" znalazł Thomas Mueller. Tym razem polski napastnik uderzył nad bramką. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem swoją szansę miał też Ribery. Francuski skrzydłowy poczynał sobie coraz odważniej i nie rezygnował ze starań o gola. W 75. minucie był o włos, gdy piłka po jego strzale odbiła się od któregoś z obrońców Borussii, ale Buerki znów popisał się interwencją najwyższych lotów.

Kolejnych piłkarzy łapały skurcze, 120 minut nie wytrzymali między innymi Ribery czy Mats Hummels. Tak jak zapowiadał, 27-letni obrońca stanął na wysokości zadania w finale Pucharu Niemiec pomiędzy obecnym a przyszłym pracodawcą. Poświęcał się do tego stopnia, że w jednej z sytuacji nabawił się drobnego urazu, który w 78. minucie wykluczył go z dalszej rywalizacji. Nie tak kapitan Borussii wyobrażał sobie pożegnanie z klubem z Zagłębia Ruhry.

Ostatnie minuty drugiej połowy i dogrywkę Hummels oglądał z ławki w wielkich nerwach, bo Bayern w dalszym ciągu nie schodził z połowy Borussii. W 94. minucie kolejną szansę miał Lewandowski. W polu karnym znakomicie odegrał mu Ribery i pewnie piłka wpadłaby do siatki, gdyby nie rozpaczliwa interwencja Erika Durma, który zablokował strzał Polaka w zasadzie już szpagatem. W 98. minucie Lewandowski potężnie strzelał nad bramką. Hummels ukrywał twarz w ręczniku, a jeszcze czekały go rzuty karne, które okazały się prawdziwym koszmarem.

O wszystkim zdecydowały pudła Bendera i Papastathopoulos. Bayern szybko wypracował przewagę, której nie przekreśliła niewykorzystana jedenastka Joshuy Kimmicha. Tego wieczoru dla Bayernu gole z 11 metrów jak profesorowie strzelili i Lewandowski, i Mueller, który ostatnio zrzekł się egzekwowania "jedenastek" na rzecz Polaka. Decydującego karnego strzelił Douglas Costa i Bayern zdobył Puchar Niemiec po raz 18. w historii. Pep Guardiola zalał się łzami. Żaden tytuł w Monachium nie kosztował go tyle emocji.

 

Eurosport