Triumf Borussii Dortmund, gol Łukasza Piszczka

W pierwszym meczu 1/16 finału Ligi Europy Borussia Dortmund bez problemów wygrała z FC Porto 2:0 (1:0). Bohaterem wieczoru na Signal Iduna Park był Łukasz Piszczek. Polski obrońca strzelił pierwszego gola w europejskich pucharach od czasów, gdy był napastnikiem i uczcił narodziny córki, która przyszła na świat parę dni temu.

W piątej minucie Henrich Mchitarjan wymienił piłkę z Shinjim Kagawą przy rzucie rożnym i precyzyjnie dograł na piąty metr. Choć Piszczek gra na prawej stronie, znakomicie odnalazł się w polu karnym po lewej i trącił piłkę zewnętrzną częścią stopy. Iker Casillas obronił, ale odbił piłkę w miejsce, gdzie akurat został Piszczek. Obrońca Borussii Dortmund instynktownie przystawił głowę i tym razem pogrążył już byłego bramkarza Realu Madryt.

Piszczek poszedł w ślady kolegi z bloku defensywnego Marcela Schmelzera, który znalazł sposób na Casillasa w październiku 2012 roku, kiedy Borussia podejmowała Królewskich w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Od poprzedniego gola Piszczka w Europie minęło jeszcze więcej, bo dokładnie 2345 dni. We wrześniu 2009 roku Piszczek miał 24 lata i był... napastnikiem.

Później gospodarze kontrolowali przebieg meczu od początku do końca, ale nie potrafili po raz kolejny rozmontować wicemistrzów Portugalii. Z każdą minutą rosło ich posiadanie piłki, jednak nie liczba goli. W końcu sprawy w swoje ręce wziął ten, na którego w Dortmundzie chucha się i dmucha.

W 71. minucie Kagawa znakomicie się zastawił i zagrał w pole karne do Mchitarjana, który z pierwszej piłki podał Reusowi. 26-letniemu pomocnikowi BVB pomógł Martins Indi, znany z tego, że często nie wie, jak się ustawić. Holender znalazł się idealnie na linii strzału, a piłka odbiła się od niego i kompletnie zmyliła bramkarza FC Porto.

Reus musiał głęboko odetchnąć, bo kilkanaście minut wcześniej jego marzenia o dokończeniu tego meczu, a może i udziale w Euro 2016 wisiały na włosku. Bandyckim wejściem popisał się Jose Angel Valdes i mógł złamać Reusowi nogę w stawie skokowym. Pomocnik reprezentacji Niemiec, który z powodu kontuzji nie pojechał na ostatnie mistrzostwa świata, potrzebował interwencji medycznej, ale po chwili wrócił do gry. Dalej grał też brutalny obrońca Porto, który powinien wylecieć z boiska, ale sędzia upomniał go tylko żółtą kartką.

Borussia do końca szukała trzeciego gola, który dałby jej całkowity komfort przed rewanżem. W 85. minucie Mchitarjan wyskoczył wyżej od obrońców Porto i postawiłby kropkę nad i, gdyby Casillas palcami nie sparował jej na słupek. Portugalczycy jedyną szansę mieli już w doliczonym czasie, ale zimne nerwy zachował Roman Burki. Borussia wygrała ostatecznie 2:0.

 

Eurosport