Mecz z Holandią pod znakiem zapytania

Tego towarzyskiego meczu reprezentacja Niemiec na pewno długo nie zapomni. W piątkowy wieczór, gdy na Stade de France mistrzowie świata rozgrywali sparing Francuzami (zakończony ostatecznie porażką mistrzów świata 0:2), w okolicy stadionu i kilku innych miejscach w Paryżu doszło do zamachów terrorystycznych.

Piłkarze obu drużyn i kibice zgromadzeni na stadionie w Saint-Denis, na północnych przedmieściach stolicy Francji już w trakcie spotkania słyszeli wybuchy, ale nikt wówczas nie zdawał sobie nawet sprawy, jaki dramat rozgrywa się tuż za jego murami. Jak informował na bieżąco menadżer reprezentacji Niemiec Oliver Bierhoff, zawodnicy dopiero w szatni dowiedzieli się o zamachach i błyskawicznie chwycili za telefony, chcąc poinformować swoich najbliższych, że są bezpieczni.

Bezpieczni nie do końca jednak byli. Aż do drugiej w nocy trwały narady, w jaki sposób przemieścić reprezentację i jej sztab szkoleniowy do hotelu. Ostatecznie zrezygnowano zarówno z transportu autokarem, jak również podstawionych specjalnie samochodów osobowych. Zadecydowano, że najbezpieczniej będzie pozostać na obiektach stadionu. Piłkarze przenocowali w kabinach i dopiero nad ranem, w towarzystwie policyjnej eskorty udali się bezpośrednio na lotnisko Charlesa de Gaulle. Stamtąd, krótko po dziewiątej specjalnie podstawionym samolotem, odlecieli do Frankfurtu.

Pierwotnie, ich powrót do Niemiec miał być zaplanowany na niedzielę. Ze względu na niepewną sytuację we Francji plany te uległy jednak zmianie. Przed południem mistrzostwie świata wylądowali we Frankfurcie i rozjechali się do domów. Pod znakiem zapytania stanął towarzyski mecz z Holandią, zaplanowany na wtorek, na HDI-Arena w Hanowerze.

 

onet.pl