Europa usłyszała o Augsburgu

3180 kilometrów w autobusie, 48 godzin w drodze. A wszystko po to, by zobaczyć premierę Augsburga na europejskiej scenie. Mimo porażki zespołu Markusa Weinzierla w pierwszym, historycznym meczu fazy grupowej Ligi Europy przeciwko Baskom z Bilbao (1:3) fani mogą być zadowoleni z postawy swojej drużyny. I żałować jedynie, że z Kraju Basków Augsburg nie wywiózł lepszego rezultatu.

Początek spotkania na San Mames ułożył się bowiem idealnie dla niemieckiej ekipy. Już w 15. minucie pierwszą bramkę na europejskiej scenie dla Augsburga w 108-letniej historii tego klubu zdobył doświadczony turecki snajper, Halil Altintop. 1200 fanów zespołu oszalało z radości. Nadzieje na utrzymanie korzystnego wyniku trwały przez czterdzieści minut. Po przerwie do gry wróciły jednak Lwy i w przeciągu dziesięciu minut, po trafieniach Artiza Aduriza odwróciły losy meczu. Ich zwycięstwo przypieczętował zaś w ostatniej minucie spotkania Markel Susaeta.

- Bilbao ma jakość. O tym wiedzieliśmy przed meczem i to potwierdził w tym spotkaniu. Nasz zespół dobrze atakował, ale zabrakło mu tego drugiego trafienia. Na europejskim parkiecie, gdy masz jakiekolwiek szanse na zdobycie gola to musisz je wykorzystać. Nam nie do końca się to dziś udało - mówił po końcowym gwizdku trener Augsburga, Markus Weinzierl, mając na myśli przede wszystkim dwie świetne, ale niewykorzystane okazje Dong-Won Ji z pierwszej połowy meczu i Alexandra Essweina z drugiej.

W starciu z tegorocznym triumfatorem Superpucharu Hiszpanii augsburczycy pokazali się z dobrej strony. Grali odważnie i walecznie. I mimo ostatecznej porażki, ze swojej premiery na europejskim parkiecie mogą być zadowoleni.

 

onet.pl