Błaszczykowski walczy z czasem, by zdążyć na start Bundesligi

Mam naderwany mięsień, ale leczenie, a raczej rehabilitacja, przebiega dobrze - powiedział dla "Przeglądu Sportowego" Jakub Błaszczykowski.

PRZEGLĄD SPORTOWY: Początek tego roku, podobnie jak poprzedniego ponownie okazał się dla pana wyjątkowo pechowy. Znów leczy pan kontuzję. Co takiego stało się tym razem?

JAKUB BŁASZCZYKOWSKI: Nic poważnego. Mam naderwany mięsień, ale leczenie, a raczej rehabilitacja, przebiega dobrze. Jeżdżę codziennie do doktora Jerzego Wielkoszyńskiego. Ufam mu bardzo. On znakomicie zna mój organizm, bo współpracujemy od ośmiu czy dziewięciu lat.

 

PS: Czy tej kontuzji nabawił się pan podczas grudniowego turnieju we Władysławowie?

Tak. To był zupełny przypadek. Ale na szczęście nie jest to mięsień dwugłowy, który dwukrotnie "psuł" mi się w ubiegłym roku.(..)

 

PS: Zdąży się pan wykurować do startu Bundesligi, która wznawia rozgrywki w następny weekend?

Trudno powiedzieć. Na pewno ucieknie mi mecz Pucharu Niemiec, który jest wcześniej. Kontuzjowana noga potrzebuje trochę czasu. Tu się nic nie przyspieszy. Jak się wyleczę, zacznę treningi z piłką, a później trzeba będzie walczyć o powrót do pierwszego składu. Myślę, że po zgrupowaniu w Hiszpanii, na którym mnie niestety zabrakło, trener znalazł pomysł na pierwszy skład.(..)

 

PS: Nie słychać w pańskim głosie zrezygnowania czy złości z powodu kontuzji.

No bo pewnych rzecz się nie przeskoczy. Powtarzam, nie jestem zadowolony z tej sytuacji, ale muszę walczyć. Codziennie spędzam po kilka godzin na rehabilitacji, kilka godzin zajmują mi dojazdy. Najważniejsze, że jest coraz lepiej. I to na dziś jest moja mała radość. A dodatkowo bardzo ucieszyła mnie postawa moich przełożonych z Borussii.

 

sports.pl